Robiąc dziś przedpołudniową blogową „prasówkę”, na blogu TakeLifeInYourHands natrafiłam na wpis zawierający wyzwanie polegające na tym, że przez tydzień, każdego dnia, sprawiamy sobie małą przyjemność. Z założenia ma to być coś miłego, sprawiającego radość, umilającego rozkoszowanie się codziennością a zajmującego niewiele czasu. Nie mogłam na takie wyzwanie nie odpowiedzieć. Pod inicjatywą podpisuję się rękami i nogami. Zgadzam się z tym, że pamiętanie o przyjemnych detalach i dbałość o to, żeby każdego dnia sprawić sobie myły upominek czy to w postaci materialnej czy zupełnie niematerialnej, może przyczynić się na dłuższą metę do zupełnej odmiany naszej codzienności. Łatwiej wtedy pozytywnie nastawić się do działania, a w trudnych momentach dobrze jest przypomnieć sobie miły poranek podczas biegania w parku albo spokojny, relaksujący wieczór przy zapachowych świecach.
W ten weekend mam sporo pracy, przyszły tydzień również zapowiada się pracowity, a przy tym dość stresujący i wymagający, a w takich warunkach łatwo, ażeby w wirze obowiązków, umknęło nam sprawianie sobie małych przyjemności, ale skoro zobowiązałam się publicznie do podjęcia wyzwania, to nie sposób mi będzie o tym zapominać. Moje małe przyjemności będziecie mogli śledzić na moim profilu na Instagramie, zapraszam wszystkich chętnych. Pod koniec tygodnia zrobię też pewnie małe podsumowanie.
Dziś w Krakowie pomimo burzy nad ranem, temperatura śmiało przekroczyła 30 stopni. Na pewno przydałby się jakiś wypad w góry, do lasu lub nad wodę, ale ponieważ zamiast tego przede mną stos akt, kodeksy i laptop, to niezwykłą radość sprawiła mi dziś chwila odpoczynku przy pysznym, mocno schłodzonym naparze z kolendry i mięty. Zarówno kolendrę jak i mięte zerwałam z rana z moich balkonowych doniczek i zalałam ciepłą wodą. Po wystudzeniu dodałam plasterki cytryny i pół łyżeczki miodu, a do tego wszystkiego całkiem sporo kostek lodu ( w takie upalne dni doceniam foremkę do kostek o której pisałam przy okazji prezentowania małych kuchennych pomocników). Chwila relaksu i ochłody dla organizmu – bezcenna.
Poza moją małą przyjemnością związaną z wyzwaniem TakeLifeInYourHands, od samego rana towarzyszy mi dobry nastrój, związany z tym, że dziś mija dokładnie miesiąc od pojawienia się na blogu, mojego pierwszego wpisu. Wstyd się przyznać, ale zakładając to miejsce, towarzyszyło mi takie podskórne przekonanie, że pewnie bardzo szybko mi się znudzi, nikt nie będzie tu zaglądał i sprawa rozejdzie się po kościach. Wiem, że to wcale nie jest dużo czasu, ale w ciągu tego miesiąca zapał i motywacja zamiast polecieć na łeb, na szyję- tylko wzrosły. To, że mnie odwiedzacie, że komentujecie, że dajecie znać, że niektóre wpisy okazały się przydatne, sprawia mi ogromną radość i daje kopa do dalszego działania. Nauczyłam się wiele nowych rzeczy i mam apetyt na więcej. Wiem, że przede mną jeszcze daleka droga i sporo wyzwań, ale napawa mnie to optymizmem i motywacją.
Dla wszystkich, którzy zastanawiają się czy warto tworzyć swoje miejsce w sieci, którzy myślą a po co, przecież jest tyle blogów, moja osobista sugestia : warto! Chociażby dla własnej przyjemności. Kto wie, może prowadzenie bloga z niewinnego pomysłu przerodzi się w pasję?
Dziękuję bardzo wszystkim odwiedzającym. Pozdrawiam 🙂
Ja właśnie wyleguję się na leżaku na działce, ptaki ćwierkają, a truskawki na krzaczkach są na wyciągnięcie ręki… 🙂 Taki odpoczynek i „małe, codzienne przyjemności” są bardzo potrzebne!
Gratuluję pierwszego miesiąca! 🙂
Pozdrawiam leniwie 😉
Dziękuję 🙂 A zarazem zazdroszczę życzliwie możliwości korzystania z uroków leżakowania na działce. W te upały to musi być cudowne 🙂 A do tego te truskawki! Mmmmm… Pozdrawiam serdecznie:)
Najważniejsze to zacząć. Sama szykuje się do zmian i mimo upałów, czeka mnie sporo pracy.
Trzymam kciuki, żeby udało się wszystko, co zaplanowałaś. Pozdrawiam
Codzienna mała przyjemność powinna być wpisana na listę obowiązków 😉 Ale w taki sposób, by wizja obowiązku nie zabiła przyjemności. Popieram całą sobą inicjatywę 🙂
Zgadzam się z tym, że powinno się dbać o zapewnienie sobie codziennie małej przyjemności. Byłam nawet przekonana, że dbam o to u siebie, ale odkąd oficjalnie podjęłam wyzwanie, to zdziwiłam się, że w tygodniu pracy zdarza mi się zapominać o tym, żeby coś miłego dla siebie zrobić. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam
Drobne przyjemności to podstawa udanego dnia 🙂 Życzę powodzenia i wytrwałości w prowadzeniu bloga, no i oczywiście żeby motywacja zawsze szła w górę 🙂
Bardzo dziękuję!