Ci z Was, którzy mnie śledzą, chociażby na Instagramie, być może już wiedzą, że w październiku ponownie zostałam studentką, tym razem studentką psychologii. Zdecydowałam się na studia po trzydziestce w sumie trochę przypadkiem, chociaż nie ukrywam, że psychologia od dawna była dla mnie fascynującą dziedziną. Jak to się stało, że zaczęłam studia po trzydziestce? Dlaczego wybrałam psychologię? Zapraszam do lektury wpisu albo wysłuchania filmu na YouTube!
Psychologia. Jak to się stało, że poszłam na kolejne studia?
Już od jakiegoś czasu miałam potrzebę poszerzenia wiedzy w sposób bardziej usystematyzowany i ustrukturalizowany. Chyba przyzwyczaiłam się do tego zarówno w czasie studiów, jak i potem na aplikacji adwokackiej. Niektórzy kończąc aplikację mówią – nareszcie, dość nauki, dość zajęć i egzaminów. I ja też tak mówiłam! Ale z czasem zaczęło mi tego trochę brakować. Niedawno zrobiłam test talentów Gallupa (już po rozpoczęciu studiów) i okazało się, że uczenie się jest jednym z moich pięciu dominujących talentów! Być może stąd wynika ciągła potrzeba poszerzania wiedzy.
Początkowo myślałam raczej o studiach podyplomowych, przeglądałam ich bogatą ofertę z różnych dziedzin. Przyznam, że zaczęłam już kilka lat temu, od kierunków związanych z marketingiem społecznościowym i social mediami. Wydawało mi się to dość naturalnym wyborem, prowadziłam wtedy regularnie rozwijającego się bloga, a wszystko co związane z działaniem w sieci stawało się moją pasją. Ale na przeglądaniu ofert się skończyło i myślę, że to typowy happy end, bo z roku na rok, tematy związane z marketingiem społecznościowym coraz mniej mnie interesują.
Przeglądając oferty trafiłam na stronę Wyższej Szkoły Europejskiej im. Księdza Józefa Tischnera w Krakowie, tam znalazłam studia podyplomowe z mediacji i negocjacji. Bardzo mnie zainteresowały i pomyślałam, że poniekąd są zgodne z moim wykształceniem. Od zawsze uważałam, że bardzo wiele spraw sądowych można byłoby rozwiązać na wcześniejszym etapie. Te sprawy nie musiałyby trafiać do sądu, gdyby mediacje były bardziej popularne. Pomyślałam, że może to jest ciekawy kierunek dla mnie!
Ale za chwilę pomyślałam, że tak naprawdę nie mam dogłębnej wiedzy na temat psychologii konfliktu czy w ogóle ludzkiej psychiki. Wszystko, co wówczas wiedziałam pochodziło głównie z książek popularnonaukowych, które lubiłam czytać, ale nie oszukujmy się, to była wiedza wyrywkowa i mocno intuicyjna. Być może włączył mi się syndrom oszusta, być może apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale poczułam, że chcę więcej.
Z drugiej strony nie bardzo wyobrażałam sobie podjęcie „normalnych” pięcioletnich studiów. Wydawało mi się to zbyt dużym zobowiązaniem. Ale kiedy zobaczyłam, że WSE ma w swojej ofercie studia trzyletnie, licencjackie, w dodatku o profilu praktycznym i zgodnym z moimi zainteresowaniami pomyślałam – wchodzę w to!
Studia : Psychologia coachingu – wsparcie, rozwój, mediacje.
Do wyboru miałam dwie ścieżki – psychologię menadżerską i psychologię coachingu – wsparcie rozwój, mediacje. Właściwie bez wahania zdecydowałam się na tę drugą. Głównie ze względu na przedmioty związane z tematyką mediacji i negocjacji.
Czy obawiałam się zaczynać kolejne studia po trzydziestce? Trochę. Nie wiedziałam, czy studia mi się spodobają, czy psychologia w wydaniu naukowym, a nie popularnym będzie dla mnie równie ciekawa. Zastanawiałam się też, jak to będzie wrócić do regularnej nauki po przerwie. Od skończenia aplikacji minęło już kilka ładnych lat, zresztą nauka do egzaminów nie była aż taka częsta i regularna jak na studiach. Oczywiście, przez cały ten czas uczyłam się nowych rzeczy – czy to w związku z pracą w kancelarii czy w związku z moją pasją – blogowaniem.
Last but not least – jeżeli czytaliście mojego e-booka albo niektóre wpisy na blogu, to wiecie, że ja na prawie praktycznie w ogóle nie chodziłam na zajęcia. Na aplikacji zajęcia były na bardzo różnym poziomie – od ciekawych i praktycznych do nudnych i wręcz usypiających. A teraz miałam zacząć studia, na których zajęcia są obowiązkowe? To mnie trochę przerażało, ale pomyślałam, że dopóki nie spróbuję, to się nie przekonam.
Skąd wiedzieć, że to jest „to”?
Często dostaję pytania o wybór kierunku studiów, aplikacji, pracy czy drogi życiowej. Skąd mam wiedzieć czy podejmuję dobrą decyzję? Zawsze odpowiadam, że dopóki nie spróbujemy, to się nie przekonamy. Możemy przejść setki szkoleń i przeczytać miliony poradników, ale nic nie zmieni tego, że życie po prostu toczy się swoim trybem – zmienia się otoczenie, my się zmieniamy, dorastamy, zmieniają się nasze pasje.
Czy psychologia będzie dziedziną, którą zajmę się zawodowo do końca życia? Co będę robić po studiach? Czy będę chciała się dalej kształcić w tym kierunku? Czy w ogóle zrobię licencjat? Nie wiem. Nie podpisuję cyrografu. Daję sobie prawo do błędu. I z takim podejściem zaczęłam te studia – nie wiedziałam czy mi się spodobają, nie wiedziałam czy sobie poradzę, nie wiedziałam czy mi się nie znudzą i nie zrezygnuję po pierwszym semestrze. Niektórzy uważają, że jeżeli coś się zaczęło, to trzeba to skończyć. Ja uważam, że szkoda życia na coś, co nas nie cieszy. Mało tego, wiem, że to co mnie cieszy bardzo zmienia się na przestrzeni lat. Dlatego kiedy dostaję pytania czy nie żałuję, że ponad 10 lat temu, tuż po maturze poszłam na prawo i że „zmarnowałam” tyle lat – z uporem maniaka odpowiadam, że absolutnie nie czuję, żeby te lata były zmarnowane. Wyniosłam z nich wiedzę i doświadczenia, które zostają ze mną.
Prawo vs psychologia – różnice
Często pytacie czy zauważam różnice między studiowaniem kiedyś i dziś, między pierwszymi studiami a obecnymi, między studiowaniem prawa a studiowaniem psychologii. Spróbuję teraz przywołać wspomnienia i porównać to, co nie do końca chyba jest porównywalne.
Motywacja
Na pewno pierwszą ogromną różnicą jest kwestia motywacji, która stała za pójściem na studia i wyborem kierunku. Za pierwszym razem było dla mnie oczywiste, że po zdanej maturze muszę iść na studia. Nie widziałam innej opcji, nieszczególnie się nad tym zastanawiałam. Jeżeli czytaliście mojego e-booka to wiecie też, że na prawo poszłam przypadkiem, wcale nie był to dla mnie wymarzony kierunek, po prostu nie bardzo wiedziałam, co innego mogę robić. Ach, no i koniecznie musiały to być studia na UJocie. Nie brałam pod uwagę innej opcji.
Psychologię wybrałam dużo bardziej świadomie. Oczywiście w pełni podtrzymuję to, co napisałam przed chwilą – nie twierdzę, że zwiąże z nią moje zawodowe życie, nie twierdze nawet, że ją skończę, ale chciałam studiować na tym konkretnym kierunku, dlatego, że wiąże się on z moimi zainteresowaniami. Decyzji o pójściu na studia nie towarzyszyła żadna wewnętrzna presja. Wcale nie „musiałam” zaczynać studiów, była to od początku do końca moja decyzja. Oczywiście za pierwszym razem też do studiowania nikt mnie nie zmuszał, ale tak jak wspominałam, sama czułam ten wewnętrzny przymus. Tym razem nie miałam też presji studiowania na żadnej prestiżowej uczelni. Nie robię tego „dla papierka”. Na WSE spodobał mi się program i opcja studiów licencjackich.
Organizacja studiów
Największe różnice dla mnie zachodzą w kwestii organizacji studiów. Na prawie sami wybieraliśmy program. Poza pewnymi obowiązkowymi przedmiotami, których było dosłownie kilka czy kilkanaście, cała reszta była kwestią naszej decyzji. Sami zapisywaliśmy się do wybranych grup zajęciowych, studenci zaoczni mogli uczestniczyć w zajęciach z dziennymi, często mieli wspólne egzaminy. No i najważniejsze…. Zajęcia były nieobowiązkowe! Coś z czego skrzętnie zaczęłam korzystać, kiedy mój pierwszy entuzjazm związany z uczelnią opadł.
Teraz program jest z góry narzucony przez uczelnię. W pierwszym semestrze nie mieliśmy możliwości wyboru przedmiotów – oczywiście poza wyborem ścieżki menadżerskiej albo coachingowej. Ćwiczenia i konwersatoria są obowiązkowe – zazwyczaj obecność sprawdzana jest na każdych zajęciach. Opuszczone zajęcia często można odrabiać, np. poprzez dodatkowe zadania, ale to zależy od przedmiotu. Ja nie opuściłam w pierwszym semestrze żadnych zajęć, więc nie sprawdzałam, jak to dokładnie wygląda. O dziwo chętnie uczestniczę w zajęciach, czyli zupełnie inaczej niż na poprzednich studiach.
Egzaminy odbywają się w z góry określonych terminach. Co ma swoje wady i zalety. Na prawie często było dostępnych na przykład kilka terminów czerwcowych do wyboru, a potem kilka terminów wrześniowych. Z większości przedmiotów można było spokojnie podchodzić do egzaminów w sesji poprawkowej zachowując dwa terminy.
To było bardzo wygodne, dawało dużą swobodę. Ale też domyślam się, że taki system sprawdza się, kiedy mamy kilkaset osób na roku, a niekoniecznie, kiedy mamy do czynienia z kilkudziesięcioosobową grupą.
Oczywiście kluczową kwestią są… zajęcia online. To na pewno bardzo duża zmiana. Wykłady od początku mieliśmy prowadzone zdalnie. Na początku października udało mi się raz załapać na ćwiczenia stacjonarnie. Zajęcia online są na pewno bardzo wygodne, zwłaszcza w przypadku wykładów. Można wstać i z marszu od razu siąść przed laptopem z kubkiem kawy. Dla osób mieszkających poza Krakowem, to również spore udogodnienie – nie muszą dojeżdżać. Co do ćwiczeń – w większości przypadków zdaje to egzamin, jeżeli chodzi o zajęcia warsztatowe, rozwojowe – na pewno fajnie byłoby się spotkać twarzą w twarz. Ale jest jak jest – na to co się dzieje wokół nic nie poradzimy. Ja jestem wdzięczna za możliwość zdalnej nauki.
Prawo vs psychologia – moje podejście
Z pewnością ogromną różnicę między studiowaniem prawa i studiowaniem psychologii zaobserwowałam w kwestii mojego podejścia do obu kierunków. Tak jak pisałam, na prawie trochę bumelowałam. Nie chodziłam na zajęcia, przygotowywałam się do egzaminów praktycznie sama, w ten sposób zaliczyłam wiele ważnych przedmiotów – prawo cywilne, KPA czy KPK. Lepiej uczyło mi się samej, ale też prawdę mówiąc mam wrażenie, że na pierwszym roku aplikacji nauczyłam się o wiele więcej niż przez całe studia.
Z psychologią doświadczenie mam póki co niewielkie, ale widzę, że wciągnęłam się w to całe studiowanie. Oczywiście poziom zajęć jest różny – bywają takie, które podobają mi się bardziej i takie, które podobają mi się mniej, ale nie opuściłam żadnych. Częściej jestem aktywna – nie tylko na zajęciach. Zaczęłam współpracować z samorządem studentów i w kole naukowym. Tak po prostu najzwyczajniej mi się chce. Nawet nauka do sesji była całkiem przyjemna, chociaż przyznam, że pod koniec czułam już zmęczenie materiału. Uczyłam się zupełnie inaczej niż na prawie – wydaje mi się, że wtedy dużo większą wagę przykładałam do uczenia się „pod egzamin”, teraz uczę się wyłącznie dla siebie. Nie wkuwam. Staram się dużo czytać, poszerzać horyzonty. Nie jest to może najlepsza strategia na sesję, ale koniec końców wszystkie egzaminy zaliczyłam całkiem nieźle. Miałam dwie cztery i pół, a poza tym same piątki. Myślę, że gdyby nie to, że to nie są moje pierwsze studia to mogłabym się starać o stypendium 🙂
Studiowanie w dorosłym życiu vs po maturze
Dostałam tez pytanie o różnice między studiowaniem w dorosłym życiu, kiedy się pracuje w porównaniu ze studiowaniem zaraz po maturze. Mnie jest trochę ciężko na to pytanie odpowiedzieć, bo z jednej strony nie pracuję typowo na etacie, a z drugiej strony w czasie moich pierwszych studiów, prawie w ogóle nie chodziłam na zajęcia. Także wydaje mi się, że teraz poświęcam więcej czasu treściom związanym z moimi studiami, niż poświęciłam prawu, kiedy je studiowałam. Mimo, że nie miałam wtedy żadnych dodatkowych obowiązków, nie pracowałam w czasie studiów.
Nauka kiedyś i dziś
Szczególnie spodobało mi się pytanie o łatwość nauki kiedyś i dziś. Przyznam, że tego się trochę obawiałam decydując się na studia po trzydziestce, zastanawiałam się jak mój mózg będzie przyswajał wiedzę. I … w sumie jest nieźle, chociaż może nieidealnie. Czasami mam wrażenie, że mój mózg działa dość wybiórczo, to znaczy przyswaja głównie to, co uznaje za potrzebne i przydatne. Na przykład kiepsko przyswajam jakieś wydumane definicje, ale też nie uważam, żeby były mi one szczególnie potrzebne. Stawiam na zrozumienie pewnych konstruktów teoretycznych. Generalnie dobrze mi się uczy, chociaż poświęcam na tę naukę sporo czasu – może nie tyle na samą naukę sensu stricto, co na czytanie o danym zagadnieniu, zgłębianie lektur dodatkowych, poszukiwanie ciekawych badań itd.
Reasumując – nie widzę szczególnej różnicy między nauką kiedyś i dziś, ale prawda jest taka, że może minęło już tyle czasu, że po prostu zapomniałam, że kiedyś było inaczej.
Co dalej?
Czasami dostaje pytania, co chcę robić dalej. Czy zamierzam pracować jako psycholog, jako prawnik czy może łączyć obie profesje. Szczerze mówiąc… nie wiem.
Oczywiście w głowie rysują mi się różne scenariusze, znów mam kilka kierunków studiów podyplomowych na oku. Ale jeżeli jednej rzeczy nauczyłam się w ostatnim roku, to nieprzywiązywania szczególnej roli do długoletnich planów. Nie wiem gdzie widzę się za pięć lat. Nie tworzą skomplikowanych planów na przyszłość. Pewnie jeszcze nie jeden zwrot czeka mnie w mojej karierze zawodowej.
Zobacz też :
Witam Panią serdecznie! Ja zadam pytanie z cyklu „czy warto?”-jakich dostaje Pani na tym blogu mnóstwo. Do konsultacji natchnęła mnie tematyka Pani posta-otóż ja również chciałabym rozpocząć nowe studia (o zgrozo) po trzydziestce. W moim przypadku miałyby być to studia prawnicze……Jestem absolwentka kierunku medycznego, ale rozczarowują mnie realia pracy w moim zawodzie. Rozczarowuje mnie jego upadek i skrajna komercjalizacja. Co Pani sądzi o takiej decyzji?czy drogę do zawodu adwokata warto zaczynać po 30?pozdrawiam jeszcze raz!ukłony i uszanowanie za wysoką jakość treści i estetyki na Pani blogu🙂
To na pewno jest kwestia bardzo indywidualna. Ja głęboko wierzę, że wiek nie powinien mieć znaczenia, jeżeli chodzi o spełnianie marzeń i realizację celów. Wiadomo, że droga do zawodu adwokata jest dość długa, ale już w międzyczasie można się realizować zawodowo pracując chociażby w kancelarii. Sama zaczęłam kolejne studia mając świadomość, że przede mną długa droga, ale gdybym nie wierzyła „że warto” to bym się za to nie brała 🙂 Życzę Pani powodzenia i mam nadzieję, że uda się Pani podjąć właściwą decyzję 🙂 Jednocześnie bardzo dziękuję za miłe słowa <3
Witam, nie jestem pewna czy taki wpis był, ale jak dajesz radę organizować sobie czas aby godzić pracę, studia i obowiązki codzienne? Czy spisujesz sobie codziennie listę zadań do wykonania np. z konkretnymi godzinami? Chciałabym być równie produktywna, tymczasem ciężko mi się niekiedy zabrać do zadań zwłaszcza związanych z dodatkowym poszerzaniem swoich kwalifikacji. Prokrastynacja zdecydowanie jest tutaj problemem, podobnie jak złodzieje czasu. Nie ukrywajmy, kolejny ciekawy artykuł bądź rozmowa z przyjaciółmi jest ciekawsza niż żmudny kurs….Jak sobie radzisz z zarządzaniem czasem i motywacją ogólnie?
Kiedyś nagrałam na temat mojej organizacji pracy w domu film na Youtubie, chociaż było to jeszcze przed podjęciem studiów.
https://youtu.be/QbGUp5aRFjo
Pewnie prędzej czy później będę go aktualizować 🙂 Postaram się napisać też coś więcej na temat mojej motywacji i radzenia sobie z prokrastynacją. Jeżeli masz jakieś pytania, to zapraszam do ich zadawania 🙂
Bardzo dziękuję za wpis! Rok temu zaczęłam studia w Toruniu i obawiałam się wyboru kierunku, bo co jak to nie wypali i co jak tracę czas? Teraz zaczęłam mieć do tego trochę inne podejście, bo zawsze mogę spróbować czegoś innego za kilka lat. Aktualnie uwielbiam swoje studia i znajomych, a teraz kiedy studiujemy stacjonarnie i zaczęłam mieszkać w pokoju blisko UMK w [link usunięty przez moderatora], wszystko się zmieniło!
Witam serdecznie
Bardzo zafascynowała mnie Pani historia, niestety nie studiowałam ani prawa, ani też psychologii
a bardzo gdzieś chciałabym połączyć te dwa kierunki, może doradzi mi coś Pani w tym temacie, niestety mieszkam daleko od Krakowa, zatem nie mam możliwości studiowania w tym mieście. Myślałam na początku o studiach podyplomowych na Uczelni Łazarskiego w Warszawie: akademia prawa sądowego: mediacje karne i rodzinne, są też studia podyplomowe na swps ale bardziej ukierunkowane na mediacje rodzinne, biorąc pod uwagę Pani doświadczenie w tym temacie może byłaby Pani tak uprzejma podpowiedzieć mi, który program studiów byłby dobry na początku. Z góry Pani dziękuje Anna M.