W dzisiejszym wpisie odpowiem na pytanie, które nurtuje wiele osób: czy prawo to trudny kierunek studiów?
Bardzo często, czy to w mediach społecznościowych, czy mailowo dostaję pytania o to, czy studia prawnicze są trudne, czy to prawda, że trzeba się uczyć na pamięć wszystkich przepisów, czy też fragmentów kodeksów. Często też dostaję pytania o to, czy ktoś kto nie było dobry z historii, nie lubił historii, nie zdawał jej na maturze, ma szanse na studiach prawniczych. Na te pytania, postaram się dziś odpowiedzieć.
Dla osób, które wolą posłuchać, przygotowałam również film na YouTube.
Ja na studiach prawniczych – słówko wyjaśnienia
Kończyłam studia w 2013 roku, studiowałam prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, więc oczywiście w tym wpisie odnoszę się do mojej sytuacji, do moich doświadczeń. Mogę powiedzieć jak wyglądały studia na UJocie. Siłą rzeczy na każdej uczelni ten kierunek będzie wyglądał nieco inaczej, poziom nauczania też będzie różny, chociaż akurat Wydział Prawa UJ jest dość cenionym i szanowanym wydziałem. Póki co nie kończyłam też żadnego innego kierunku studiów, więc nie mam porównania.
Prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim
Studia na UJocie dawały ogromne możliwości jeżeli chodzi o kształtowanie programu nauczania. Mieliśmy pulę przedmiotów obowiązkowych, jak na przykład, na pierwszym roku wstęp do prawoznawstwa, logikę prawniczą, jeden przedmiot historyczno-prawny. Potem w kolejnych latach prawo administracyjne, cywilne i karne i odpowiadające im procedury. Ale znaczną część przedmiotów wybieraliśmy sobie sami. Ja na przykład skończyłam studia nie mając nic a nic do czynienia z prawem pracy czy prawem ubezpieczeń społecznych, a potem, jak się okazało, bardzo często pracowałam z tego typu sprawami.
Elastyczny program studiów to moim zdaniem wygodne rozwiązanie. Po pierwsze można dopasować plan studiów do swoich zainteresowań, ale też można dopasować go do swoich potrzeb pod względem trudności. Jeżeli na przykład egzamin z prawa cywilnego jest uważany za dość wymagający, to można rozważyć, czy warto w tym czasie i w tej sesji w której go zdajemy brać sobie na głowę jakieś dodatkowe obszerne przedmioty, czy może raczej zostawić to na inną sesję.
Ja na przykład zdawałam prawo cywilne na drugim roku, a prawo karne i prawo administracyjne postanowiłam zdawać na trzecim. Do karnego i admina dorzuciłam sobie procedurę cywilną, ale te trzy przedmioty były spokojnie do ogarnięcia w jednej sesji. Natomiast w tej sesji w której zdawałam prawo cywilne wolałam mieć więcej czasu do nauki i czystą głowę.
Są ludzie, którzy już na drugim roku zdawali prawo cywilne, administracyjne i karne, później od razu wszystkie procedury i właściwie sporo osób było w stanie skończyć prawo np. w cztery lata.
Druga ważna sprawa, na UJocie chodzenie na zajęcia nie było obowiązkowe. Zaliczenie ćwiczeń, czy obecność na wykładach nie była wymagana, żeby podejść do egzaminów. Wyjątkiem była kryminalistyka, gdzie faktycznie konieczne było zaliczenie ćwiczenia, żeby podejść do egzaminu, natomiast sama kryminalistyka nie była przedmiotem obowiązkowym.
Moim zdaniem to było bardzo dobre rozwiązanie, skrzętnie z niego korzystałam. Jeżeli czułam, że jakieś wykłady, albo ćwiczenia mi nie odpowiadają, albo nie wynoszę z nich zbyt wiele, to po prostu przestawałam na nie chodzić i nadrabiałam sobie materiał sama w domu. Na część przedmiotów nie chodziłam też po prostu z lenistwa i szczerze mówiąc – nie żałuję.
Prawo to wymagający kierunek – prawda czy fałsz?
Nie wiem dlaczego, ale przyjęło się, że prawo to dość wymagające i prestiżowe studia. Po których w dodatku dla absolwentów rysuje się świetlana przyszłość. Nie wiem, skąd te przekonania.
Dla mnie te studia nie były jakimś szczególnym wyzwaniem. Nie mam też porównania, do żadnego innego kierunku, ale przeszłam przez studia bez większych problemów, w dodatku nie chodząc zbyt pilnie na zajęcia. Nie jestem osobą szczególnie zdolną, nie mam ani nie miałam jakiejś wybitnej zdolności zapamiętywania, jak Mike Ross z serialu Suits, ale większość egzaminów zdawałam w pierwszym terminie, z tego co pamiętam chyba dwa razy miałam na studiach poprawkę i to zazwyczaj wtedy, kiedy faktycznie nie byłam przygotowana.
Jeżeli chodzi o poziom trudności tych studiów, ja nie określiłabym ich jako szczególnie trudne. Myślę, że większość osób byłaby sobie w stanie na nich poradzić.
Oczywiście były takie egzaminy, które były trudniejsze. Na przykład prawo cywilne, albo postępowanie administracyjne i sądowo-administracyjne. Do tych egzaminów musiałam mocniej przysiąść, żeby się do nich dobrze przygotować. Zwłaszcza, że nie chodziłam na zajęcia, więc musiałam materiał sobie nadrobić w domu.
Oczywiście zawsze, na każdym egzaminie sukces jest wypadkową kilku czynników – naszego przygotowania, tego czy podejdą nam pytania, w jakiej formie jesteśmy danego dnia. U nas było kilka takich egzaminów – killerów, które bardzo wielu studentów musiało wielokrotnie powtarzać. Do nich należy egzamin z prawa cywilnego i na przykład egzamin z postępowania administracyjnego i sądowoadministracyjnego. Znam osoby, które powtarzały te egzaminy. To mądre, zdolne i dobrze przygotowane osoby, ale po prostu brakowało im odrobiny szczęścia.
Podsumowując – bardziej szczegółowo o moich studiach pisałam w moim e-booku, ale nie jest to kierunek ani szczególnie trudny ani szczególnie wymagający, natomiast, tak, jak w każdej innej dziedzinie, czasami po prostu trzeba przysiąć. To nie jest tak, że cokolwiek przychodzi samo, ale nauka na prawie nie stanowi ogromnego problemu. Jeżeli wybierasz się na te studia, ale obawiasz się, bo otoczenie straszy Cię, że to tyle nauki i wmawia Ci, że nie dasz rady, to ja bym Ci radziła – spróbuj! Może okaże się, że nie ma się czego bać, a spróbować nie zaszkodzi.
Czy uczymy się kodeksów na pamięć?
Studia prawnicze kojarzą się wielu osobom z typową pamięciówką, i oczywiście, czasem jest tak, że pewne pojęcia, terminy czy instytucję musimy zapamiętać. Ale studia prawnicze to nie jest uczenie się kodeksów na pamięć. Nie zdarzyło mi się ani razu, żebym na studiach musiała dokładnie wyrecytować przepisy, a tym bardziej całe ustawy. Nie wiem skąd się to przekonanie bierze, ale w dużej mierze jest ono błędne.
Chociaż oczywiście, zdarzą się takie sytuacje, kiedy znajomość jakiegoś przepisu będzie nam potrzebna. I nie chodzi tu o wyrycie go na pamięć i wyrecytowanie jak wiersza, ale o zrozumienie istoty instytucji, którą opisuje. Warto nauczyć się czytania ze zrozumieniem i rozumienia przepisów. Czasami będzie tak, że na przykład zmiana jednego słowa, będzie wywracać całe znaczenie danego przepisu. Na przykład zmiana spójnika „i” na „lub”, albo słowa „orzeka” na „może orzec”, ale tak jak wspominałam, to bardziej kwestia zrozumienia, pewnej precyzji w wyrażaniu myśli, niż uczenia się na pamięć.
Nie byłam dobra z historii, czy warto iść na prawo?
Kolejne pytanie, z którym często się spotykam. Czy braki w wiedzy historycznej uniemożliwią studiowanie prawa? Wiedza historyczna nie jest jakoś szczególnie przydatna na prawie. Kiedy ja brałam udział w rekrutacji na prawo, historia była wymagana, jako jeden z przedmiotów branych pod uwagę. Ale nie na każdej uczelni tak jest.
W czasie studiów mieliśmy obowiązek zaliczenia jednego przedmiotu historycznoprawnego. Ja zaliczyłam dwa – prawo rzymskie i powszechną historię prawa. Lubiłam historię, byłam tymi treściami zainteresowana. Oczywiście przy przedmiotach pojawi się czasem się pewnego rodzaju wprowadzenie historyczne. Ale te studia generalnie nie wymagają wielkiej wiedzy historycznej, a już na pewno nie jest ona niezbędna w pracy prawnika. Chociaż, na aplikacji również miałam kolokwium, w którym pojawił się materiał z historii adwokatury, był połączony z materiałem z ustroju adwokatury, prokuratur i sądów i z materiałem z etyki adwokackiej. Z historii akurat nie trafiło mi się żadne pytanie.
Także spokojnie – zamiłowanie do historii nie jest dla przyszłych prawników konieczne.
Czy prawo to prestiżowe studia po których dobrze się zarabia?
Jeszcze kilka słów o zarobkach prawników. Kiedyś panowało takie przekonanie, że prawnicy bardzo dobrze zarabiają, jeżdżą niesamowitymi samochodami i żyją na bardzo wysokim poziomie. To przekonanie czasami nadal funkcjonuje, ale coraz częściej słyszę z kolei, że po prawie ciężko jest się wybić i zarabiać godnie, że to nie jest przyszłościowy kierunek, że nie ma możliwości samodzielnego utrzymania się na aplikacji i tak dalej i tak dalej.
Gdzie leży prawda? Pewnie gdzieś po środku. Studia prawnicze, to studia, jak każde inne. Trzeba pamiętać, że ukończenie tego kierunku nie zagwarantuje nam sukcesu w życiu. Rynek prawników jest mocno nasycony, a pieniądze nie spadają z nieba. Ale to też nie jest tak, że nie można. Mam dużo znajomych prawników, którzy spokojnie radzą sobie na rynku, oczywiście ciężko pracują, cały czas się rozwijają. Zawsze powtarzam, że tak jak w każdej innej branży, będą osoby, które poradzą sobie wybitnie, będą osoby, które będą gdzieś tak na średnim levelu i będą osoby, które poradzą sobie gorzej, albo nie poradzą sobie wcale.
Za każdym razem, kiedy słyszę, że prawo to kierunek gwarantujący sukces, albo kiedy słyszę, że po prawie to „nic się nie może udać” rodzi się we mnie wewnętrzny bunt. Warto rozmawiać z osobami, które siedzą w tej branży i znają ją od środka i warto rozmawiać z różnymi ludźmi. Bo wiadomo, że jeżeli ktoś sobie w tej branży poradził średnio albo nie poradził wcale, to może mieć tendencje do przerzucania swojej sytuacji na czynniki zewnętrzne. A to, że jemu nie wyszło, wcale nie musi oznaczać, że się nie da 🙂
Mam nadzieję, że rozwiałam trochę wątpliwości, co do trudności studiowania prawa. Pamiętajcie, że opieram się na własnych doświadczeniach i tylko do nich mogę się odnosić. Jeżeli macie do mnie jeszcze jakieś pytania, zachęcam do zadawania ich w komentarzach.
Dzięki wielkie za ten wpis, chyba muszę go pokazać mojemu chłopakowi – z pewnością mu się przyda i mam nadzieję, doda motywacji, którą stracił gdzieś po drodze 😉 Pozdrawiam ciepło
Cieszę się, że wpis się przydał 🙂
Cześć. Studiowałaś dziennie, zaocznie, wieczorowo? Pozdrawiam.