Ostatnio media tradycyjne i internetowe obiegła informacja o sprawie mężczyzny przedstawianego jako Rafał B. Pan został zatrzymany, jako podejrzany o zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem. Sprawa stała się głośna nie tylko z uwagi na wyjątkową brutalność czynu, ale również z uwagi na to, że sprawca całe zdarzenie (kilkukrotne najeżdżanie na leżącego na ulicy psa) nagrał i wrzucił do sieci. Za zabicie zwierzęcia grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Jeżeli sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, zagrożenie karą wynosi od 3 miesięcy do 5 lat. W sieci pojawiła się petycja obywatelska „Rafał B. 5 lat kary bez zawiasów”. Petycja wyrażać ma poparcie dla ukarania zatrzymanego najwyższą możliwą karą. Dlaczego nigdy nie złożyłabym podpisu pod tego typu petycją?
Pominę tutaj rozważania na temat tego, jaką wartość w ogóle może mieć taka „internetowa petycja”. Nie wiem jak wygląda proces oddawania podpisu, nigdy tego nie robiłam. Nie sprawdzałam np. czy weryfikowana jest w jakikolwiek sposób prawidłowość oddawanych „wyrazów poparcia”. Ale to nie jest istotne dla mojego dzisiejszego rozważania.
Dziś o czymś innym. Medialne sprawy sądowe często elektryzują społeczeństwo. Są jak amerykański serial prawniczy z akcją na rodzimym podwórku. Ludzie lubią zaznaczać swoje zdanie w bieżących sprawach. Nie żebym miała coś przeciwko. Nawet, jeżeli „własne zdanie” coraz częściej oznacza zlepek fragmentów zdań i poglądów przeczytanych na Twitterze czy podsłuchanych na Instastories.
Dlatego nie dziwi mnie, że w głośnych sprawach ludzie bawią się w sędziów. Ferują wyroki z pozycji kanapy stojącej przed telewizorem albo znad klawiatury czy ekranu smartfona. Tak jak pisałam – nie dziwi mnie to, ale jednak trochę smuci. Dlaczego? Bo świadczy o nieznajomości zasad działania wymiaru sprawiedliwości i braku wyczucia idei sprawiedliwego procesu.
Pamiętam moją reakcję, kiedy jako dziecko pierwszy raz zobaczyłam w jakimś filmie badanie „wykrywaczem kłamstw”. Wow! Pomyślałam! Dlaczego u nas tak nie ma? Przecież to byłoby takie super. Wystarczyłoby spytać kogoś czy jest winny czy niewinny. Sprawdzić to na wykrywaczu i skończyć sprawę! Eureka!
Otóż nie. Moje dziecięce wyobrażenie raczej nie sprawiłoby, że świat byłby piękny i prosty. Nawet gdyby badanie wariografem było najbardziej wiarygodną metodą na świecie.
Bo proces karny, to nie tylko ustalenie zrobił czy nie zrobił. To ustalenie szeregu innych okoliczności. Zaczynając od poczytalności sprawcy w chwili czynu, przez jego motywację, sposób działania, następstwa, szkodliwość społeczną na wielu innych okolicznościach kończąc. Dlatego nie da się postępowania karnego zamknąć w 10 minut i dlatego też, sprawiedliwy wyrok nie może być wydany z pozycji facebookowego komentatora.
Do tej chwili, tę internetową petycję „podpisało” prawie 30 000 osób. Zakładam wiarygodność informacji podanych na stronie. Tak jak mówiłam, osobiście nie mam wiedzy czy to ludzie czy boty. Ale przyjmijmy te trzydzieści koła. To cała masa osób, która domaga się skazania człowieka, bez znajomości sprawy, na podstawie widzimisię.
I żeby nie było. Niestety, widziałam to nagranie. Wprawdzie nie w oryginale a w jakiejś ocenzurowanej wersji, ale i tak uważam, że było straszne, obrzydliwe i brutalne. Takie nagrania bolą, kłują w oczy i skłaniają do refleksji nad tym, do czego zdolny jest człowiek. Moje domowe zwierzęta traktuję jak członków rodziny. Jestem przewrażliwiona na punkcie przestępstw związanych ze znęcaniem się nad zwierzętami. Pamiętam, że jeszcze jak byłam na aplikacji adwokackiej, to wiedziałam, że nie chciałabym bronić oskarżonego w takiej sprawie ( a zdarzało mi się bronić naprawdę w różnych procesach).
Ale moje podejście do tej kwestii i moje emocje nie mają tutaj nic do rzeczy. Bo każdy sprawca, ma prawo do sprawiedliwego procesu. Taka powinna być idea wymiaru sprawiedliwości w demokratycznym państwie. A sędziowie powinni orzekać na podstawie zebranego materiału dowodowego, wiedzy, doświadczenia życiowego i logicznego rozumowania. Nie na podstawie emocji, presji tłumu czy przedstawicieli władzy wykonawczej, którzy powiedzą, że dopilnują, żeby sprawca poniósł najsurowszą z możliwych kar.
Nie złożyłabym podpisu pod tego typu petycją. Kim ja jestem? Skąd mam wiedzieć czy adekwatna będzie kara pięciu lat pozbawienia wolności? A może to 4,5 roku? Może jeszcze inna?
Nic nie wiem ani o tym człowieku, ani o okolicznościach sprawy. Znam urywki, medialne doniesienia. To trochę tak, jak układanie stuelementowych puzzli, kiedy mamy do dyspozycji tylko kilka z nich. Nie wiem, czy nie pojawią się okoliczności łagodzące, niezależnie od tego, jak trudno jest mi je sobie wyobrazić w takiej sprawie. Nie jestem sędzią. Nie do mnie należy orzekanie. To nie ja i nie 30 000 internautów wymierzają karę.
Nie mówię, że sądy działają idealnie (ani dzisiaj ani kilka lat temu). Dopóki orzekają ludzie, dopóty istnieje ryzyko błędów i pomyłek. Ten system nie będzie idealny. Możemy się z tym zgadzać lub nie, ale prędzej czy później wypadałoby to zaakceptować. Bo jeżeli powinęłaby mi się noga, to chciałabym być sądzona przez niezależny i niezawisły sąd. Nie przez emocje tłumu.
Ja wiem, że co drugi oglądający mecz reprezentacji uważa, że mógłby być selekcjonerem, a co trzeci oglądający Annę Marię Wesołowską uważa, że nadaje się do wydawania wyroków, ale to tak nie działa.
Ciekawa jestem co sądzisz na ten temat? Złożysz podpis pod taką petycją? Od razu zaznaczam, że moje przemyślenia powstały na kanwie tej konkretnej sprawy, a właściwie doniesień medialnych o niej. Oczywiście jestem sobie w stanie wyobrazić wyrażenie niezadowolenia społecznego w niektórych przypadkach (np. wydawanie wyroków w sprawach politycznych przez sądy, które niezależne nie są). Ale to nie jest ten case.
Jeżeli się ze mną zgadzasz (albo nie zgadzasz, ale uważasz ten tekst za w jakiś sposób wartościowy) to proszę, udostępnij go!
Myślę, że takie petycje pokazują masową skalę oburzenia. Komentarz na fejsie czy pod newsem nie zrobi takiego wrażenia jak zmasowana okrągła liczba 30 000. To fajne że społeczeństwo angażuje się w takie ważne tematy, zresztą wydaje mi się, że większości osób nawet nie chodzi o tę karę bez zawiasów, tylko o zaznaczenie ze takie postepowanie zasługuje na dotkliwą karę i budzi oburzenie. Gdyby mieli możliwość skazania, na pewno nie zrobiliby tego na podstawie strzępków informacji z internetów. A moze to będzie sygnał dla innych osób,do których dotrze informacja o petycji i dwa razy się zastanowią, zanim coś takiego zrobią.
To, że tego typu zachowanie budzi oburzenie w pełni rozumiem. Natomiast sposób wyrażenia tego oburzenia, budzi moją głęboką obawę. W mojej ocenie pokazuje jednak pewną bezrefleksyjność. Bo tego typu petycja nie zbiera wyrazów poparcia pod hasłem ” jesteśmy oburzeni” czy „karzmy przestępców” tylko pod tezą ” pan x powinien być skazany na karę 5 lat pozbawienia wolności bez zawiasów”. Zawiera tezę o konkretnym wymiarze kary w konkretnej sprawie. Dlatego pokazuje moim zdaniem, brak wiedzy i wyczucia. Oczywiście, to jest wyłącznie moja opinia.
Czy większość nie skazałaby na podstawie informacji z internetu? Nie wiem, i wiedzieć nie mogę, ale nie mam aż takiego zaufania dla ludzi. Ostatnio czytałam, że rodzina tego człowieka wydała oświadczenie, z uwagi na to, że w stronę jej członków ludzie kierowali pogróżki, obraźliwe słowa etc.
Można poparcie dla ochrony praw zwierząt czy jakiejkolwiek idei wyrażać w inny sposób. Można organizować akcje edukacyjne, można nadać temu pozytywny wydźwięk. Oczywiście znacznie łatwiej jest opowiadać się „przeciw” i to przeciw „konkretnej osobie”. Zgadzam się z Tobą, że fajnie, że ludzie angażują się w ważne dla nich tematy, natomiast pytanie, na ile to jest kwestia rzeczywistego zaangażowania, a na ile działań bez większego przemyślenia. Dzisiaj poprzemy klikiem pięć lat dla tego pana, jutro nowelizację przepisów zaostrzających kary (która przy okazji głęboko zaingeruje w cały system, ale mało kto przeczyta cały projekt). Ja niestety widzę tu przede wszystkim brak refleksji przed wyrażeniem poparcie, a to, moim zdaniem, bywa niebezpieczne.