Na nieprzyjemne komentarze jestem narażona nie od dziś. W końcu kilka lat spędziłam na sali sądowej, gdzie niejednokrotnie strona przeciwna próbowała wbić mi szpilkę. Potem założyłam bloga i zaczęłam działać w sieci, więc krytykę musiałam wkalkulować w codzienność. Kilka miesięcy później zrobiłam coś jeszcze gorszego! Po skończonej aplikacji adwokackiej zdecydowałam, że nie chcę być adwokatem, że chcę żyć i pracować na własnych zasadach, najlepiej w domu. To tak, jakbym dolała oliwy do ognia. Więcej grzechów? Mam trzydziestkę i nie mam dzieci ( z wyboru), żyję w konkubinacie, mam dwa koty, które traktuję jak członków rodziny, jestem osobą niewierzącą. Mogłabym w sumie stworzyć całą listę rzeczy, cech, zdarzeń i poglądów, które nie podobają się innym. Niemal codziennie ktoś werbalizuje swoje niezadowolenie z powodu mojej osoby. Nie oszukujmy się – to nie jest przyjemne. Na szczęście codziennie uczę się, jak sobie radzić z krytyką ze strony otoczenia i ze świata internetowego.
Jak radzić sobie z krytyką?
Napiszę Ci dzisiaj kilka moich sposobów na radzenie sobie z krytyką, ale pamiętaj proszę – to tylko moje doświadczenia, a nie żadne prawdy objawione. Jeżeli masz swoje sposoby na to, jak radzić sobie z krytyką – daj znać w komentarzu.
Zaakceptuj, że krytyka to nieodłączny element życia po swojemu
Czasami mam wrażenie, że jesteśmy od dziecka programowani na spełnianie oczekiwań innych. W końcu za to najczęściej jesteśmy chwaleni i nagradzani. Kto tego nie lubi? Trzeba być grzecznym, żeby spełnić oczekiwania rodziców, nauczyć się wierszyka na pamięć za dobrą ocenę i uśmiech nauczyciela, dać buziaka w policzek ciotce na rodzinnej imprezie, ładnie namalować obrazek i niepomazać ścian. Mechanizm jest prosty – spełniasz oczekiwanie, czeka Cię nagroda.
Na szczęście z czasem uodparniamy się na to, czego oczekuje od nas otoczenie i próbujemy dokonywać wyborów zgodnie z tym, czego sami chcemy. Nie zawsze nasze wybory będą odpowiadać innym. Nie ma innej rady, trzeba się z tym pogodzić.
Nie każdy musi Cię lubić i akceptować. To banał? O takich banałach zapominamy najczęściej. Przecież potrzeba bycia lubianym i akceptowanym, to jedna z podstawowych, jak najbardziej naturalnych potrzeb. Ale jeszcze się taki nie urodził, który by każdemu dogodził. To, że ktoś za Tobą nie przepada, wcale nie świadczy o tym, że coś robisz źle, jesteś gorszym człowiekiem, albo diabli wiedzą co jeszcze. To po prostu naturalna kolej rzeczy. Daj innym przyzwolenie na to, żeby nie zgadzali się z Twoimi życiowymi wyborami. To ich prawo. Daj innym prawo do tego, że wcale nie muszą Cię lubić i nie muszą Cię wspierać.
Na co dzień staram się skupiać wyłącznie na relacjach, na których mi zależy. Reszta jest nieistotna.
Rozpraw się z wewnętrznym krytykiem
Napisałam wcześniej, że nie każdy musi Cię lubić, ale Ty sama powinnaś. Zanim zaczniemy radzić sobie z krytyką płynącą z otoczenia, warto zastanowić się nad własnym, wewnętrznym krytykiem. Jakim językiem rozmawiasz ze sobą we własnej głowie, kiedy nikt nie słyszy? Nie zliczę ile razy zdarzyło mi się powiedzieć sobie coś nieprzyjemnego. Od prostego : ale jesteś głupia, po bardziej wyrafinowane formy. Szczerze? Gdyby w ten sposób odzywała się do mnie moja znajoma, pewnie unikałabym kontaktu z nią.
Nauczyłam się doceniać siebie. Codziennie przypominam sobie o jednej rzeczy za którą się doceniam – i zapisuję to na kartce! Czasem to są drobiazgi, jak na przykład posprzątanie kosmetyków, czasem to większe rzeczy, jak na przykład to, że napisałam e-booka.
Czasami krytyka otoczenia dotyka nas tak bardzo, bo zahacza o obszary życia, w których same nie jesteśmy pogodzone ze sobą. Jeżeli czuję się niepewnie z moją decyzją, to jej krytyka wyprowadza mnie z równowagi.
Pamiętam siebie w klasie maturalnej i na pierwszym roku studiów. Byłam wtedy najszczuplejsza w całym moim życiu, ale jednocześnie niespecjalnie akceptowałam swoje ciało. Pamiętam, że przy wzroście 164 cm, ważyłam około 48 kg. Podczas pewnej kolacji w restauracji ktoś zażartował, że mam fałdkę na brzuchu. Wściekłam się i jednocześnie załamałam. Prawdopodobnie nawet nie miałam wtedy żadnej fałdki, ale krytyka mojego wyglądu doprowadziła mnie do szału. Dzisiaj moja figura pozostawia wiele do życzenia. Akceptuję to. Dlatego kiedy ktoś mi mówi, że jestem gruba, średnio mnie to rusza.
Bierz na klatę konsekwencje tego, co robisz
Każda decyzja ma swoje konsekwencje. Trzeba się z nimi pogodzić. Kiedy po skończonej aplikacji adwokackiej zdecydowałam, że nie chcę być adwokatem, domyślałam się z czym to się będzie wiązało. Po pierwsze wiedziałam, że będę spotykać się z różnymi reakcjami otoczenia. Przygotowałam się na to, że będę musiała jakoś radzić sobie z krytyką. Po drugie – wiedziałam, że będę musiała znaleźć nowy sposób na życie – nie będzie lekko i stabilnie. Nie jest zresztą do dzisiaj. Godzę się na to,
Tak, jak pisałam w e-booku, moja decyzja dała mi ogromną siłę. Podjęłam ją mając na uwadze cały bagaż, jaki się z nią wiąże. I umocniłam się w kilku, bardzo ważnych dla mnie przekonaniach.
Po pierwsze – to moje życie i ja poniosę konsekwencje moich decyzji. Mam prawo żyć tak, jak chcę – nie robię tym nikomu krzywdy. Po drugie mam prawo do zmiany zdania. Bardzo często słyszałam, że trzeba być konsekwentnym i jak się powiedziało „A”, to trzeba powiedzieć „B”. Nie zgadzam się z tym. Mam jedno życie, nie wiem ile czasu mi jeszcze zostało i nie chcę przeznaczać go na bycie konsekwentną dla zasady.
Dlatego, kiedy zdecydowałam o rzuceniu kariery w palestrze, nie ruszały mnie komentarze typu : „zmarnowałaś tyle lat i co teraz”. Teraz przyszedł czas na nowe. A jeżeli nowe mi się nie sprawdzi, to będzie czas na kolejne. Tak nawiasem mówiąc, nie wierzę w to, że zmarnowałam czas. Z wiedzy i doświadczeń zdobytych na studiach i aplikacji korzystam codziennie.
Zobacz : Pięć rzeczy, których nauczyła mnie aplikacja adwokacka
Słuchaj, analizuj, myśl
Oczywiście to nie jest tak, że jestem otoczona wysokim murem i jak tylko ktoś powie o mnie coś niepochlebnego to nie dopuszczam tego do siebie. Wręcz przeciwnie. Słucham. Myślę i analizuję. Często wyciągam wnioski na przyszłość. Wszystko zależy od tego co słyszę i od kogo.
Jeżeli czytam pod filmikiem na Youtube, że cały czas mam minę, jakbym robiła kupę, to puszczam to mimo uszu. Nie ma tu nic do analizowania. Jakiejś obcej osobie nie podoba się moja mina, trudno. Nie ma to żadnego wpływu na moje życie. Jeżeli ktoś oburza się, bo nie chcę mu udzielić darmowej porady prawnej przez Internet, a przy okazji próbuje mi wmówić, że jestem przez to złym człowiekiem – nie jest mi miło. Kiedyś starałam się tłumaczyć motywy mojego zachowania każdemu z osobna, ale takich maili czasem dostaję kilka dziennie. Dlatego napisałam wpis o tym, dlaczego nie udzielam porad prawnych przez internet. Mimo tego, oczywiście, zawsze trafią się ludzie, którzy będą to krytykować. Jeżeli słyszę, że ktoś krytykuje moje działania i uważam, że powinnam się poprawić – przyznaję mu rację. Nie mam z tym problemu.
Filtruję sobie w głowie słowa krytyki. Zastanawiam się, które są dla mnie ważne. Albo z uwagi na to, że są konstruktywne, albo z uwagi na to, kto je wypowiada. Jeżeli mój partner przyszedłby do mnie i powiedział, że czuje, że nie poświęcam mu odpowiedniej ilości czasu, to pewnie zastanowiłabym się nad tym, nawet gdybym uważała, że nie ma racji (przykład zupełnie abstrakcyjny). Oczywiście są też takie słowa, które wlatują mi jednym uchem, wylatują drugim. Jeżeli po raz setny słyszę przy rodzinnym obiedzie, że powinnam zrobić se dziecko albo wziąć się w końcu do normalnej pracy, to po prostu przestaję na to zwracać uwagę.
Odpowiadaj i stawiaj granice
Każdy ma prawo do tego, żeby mieć na mój temat własne zdanie, ale nie każdy ma prawo do tego, żeby wchodzić z tym zdaniem do mojego życia. To jest moja granica i bardzo nie lubię, kiedy ktoś ją przekracza. Dlatego stawiam znaki graniczne i staram się dawać jasne sygnały – dalej nie podchodź.
Ostatnio byłam na warsztatach z asertywności organizowanych przez Kamilę Rowińską w ramach Festiwalu Kobiet Internetu. Poświęciliśmy dużo czasu na asertywną komunikację . To nie jest łatwe zagadnienie, ale za to bardzo ważne. Ciągle uczę się wysyłania jasnych i klarownych, a jednocześnie nieagresywnych komunikatów. Tak, żeby z jednej strony nikt nie wszedł mi na głowę, ale z drugiej strony, żeby nie wysyłać komunikatu bez kija nie podchodź.
Usuń toksycznych ludzi z otoczenia
Chyba każdy słyszał, że jest wypadkową pięciu osób, z którymi najczęściej przebywa. Nie wiem, czy ta teza jest czymkolwiek poparta, ale nie sposób odmówić jej przynajmniej odrobiny racji. Ludzie, którymi się otaczamy mają ogromny wpływ na jakość naszej codzienności.
Staram się unikać rozmów z osobami, które sprawiają, że czuję się źle. Po co mi to? Są tacy ludzie, którzy karmią się negatywnymi emocjami i cudzym życiem. Mnie to męczy.
Oczywiście najtrudniej jest wtedy, kiedy toksyczne relacje pojawiają się w naszym najbliższym otoczeniu. Kiedy dotyczą osób, z którymi nie chcemy całkowicie tracić kontaktu. Ale moim zdaniem również w takich relacjach warto wyznaczać granicę. Możemy się spotykać przy świątecznym stole, ale nie rozmawiajmy o tym i o tamtym.
Jak radzić sobie z krytyką, kiedy decydujemy się na zmiany w życiu?
Dobrze pamiętam, kiedy zakomunikowałam moją decyzje o tym, że nie chcę być adwokatem. Wiedziałam, że nie będzie lekko. Nie liczyłam, ile razy usłyszałam, że zwariowałam i że jestem nieodpowiedzialna. Ale kiedy analizowałam te wszystkie nieprzyjemne słowa uderzyło mnie jedno – żadna z osób je wypowiadających nie była ciekawa motywów mojej decyzji. Żadna nie była tak naprawdę zainteresowana tym, co dzieje się w mojej głowie. Po prostu – zrobiłam coś nieoczekiwanego, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak.
Do tej pory słyszę czasami pytania o to, kiedy w końcu będę tym adwokatem. Albo marudzenie, że zmarnowałam sobie życie i teraz na zawsze będę już nikim. Nie dotyka mnie to. Właściwie nie czuję nawet potrzeby na tego typu słowa odpowiadać. Czuję się bardzo komfortowo z decyzją, którą podjęłam. Miałam do niej pełne prawo i nie mogę odpowiadać za to, jak zareagowali na nią inni.
Żeby nie było – miałam też dużo szczęścia. Trafiłam na osoby, które moją decyzję wspierały, zarówno prywatnie (moja mama), jak i zawodowo (mój szef). I to utwierdziło mnie w przekonaniu, że tak w życiu osobistym, jak i zawodowym warto otaczać się odpowiednimi ludźmi.
Mam nadzieję, że ten tekst był dla Ciebie ciekawy. Życzę Ci, żebyś na co dzień jak najrzadziej musiała radzić sobie z krytyką ze strony otoczenia. Ale pamiętaj – niech obawa przed nią nigdy nie powstrzymuje Cię od podejmowania odważnych decyzji!
Krytyka jest niestety wszechobecna, jak smog. Szczęśliwi ci, którzy potrafią mieć do niej dystans i robić swoje. Ktoś kiedyś powiedział, że „nie jesteśmy zupą pomidorową, żeby nas wszyscy lubili”. Bardzo spodobało mi się to zdanie i nieodłącznie kojarzy mi się od jakiegoś czasu właśnie ze zjawiskiem hejtu i krytyki.
Oby smogu i bezrefleksyjnej krytyki było jak najmniej! Ale zgadzam się z Tobą w pełni – trzeba trzymać dystans i robić swoje <3
Bardzo dobry teskst, zgadzam się ze wszystkim. Wciąż zadziwia mnie jak inni ludzie lubią komentować czyjeś wybory, bo przecież oni wiedzą lepiej… Ja mimo prawie 6 lat studiów robię całkowicie coś innego i ani trochę nie żałuję 🙂 Niektórzy nigdy się z tym nie pogodzą, ale co zrobisz 😉
Jak to się mówi, jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził 🙂 Na szczęście nasze wybory są po to, żeby uszczęśliwiać przede wszystkim nas samych 🙂
Wartościowy wpis 🙂 Trzeba żyć w zgodzie ze sobą 🙂
Dziękuję <3
Bardzo mądry i dojrzały wpis. Każdy jest kowalem swojego losu:)
Dziękuję <3 Bardzo miło mi to czytać.
Dziękuję Ci za ten wpis! Akurat teraz, kiedy przede mną bardzo trudna decyzja dotycząca mojej ścieżki zawodowej (i jej zmiany). Wydaje mi się też, że równie destrukcyjne, co krytyka, jest próba odwodzenia od danego pomysłu. „Zastanów się dwa razy, zanim to zrobisz”, „pomyśl, ile stracisz”, „ja bym się zastanowiła jeszcze na Twoim miejscu”. To też nie jest ani pomocne, ani korzystne społecznie. Ale tak jak mówisz to jest nasze życie i od nas zależy, jak je poprowadzimy. Jak to się mówi – nikt z nas już nie będzie młodszy. Szkoda czasu na słuchanie „dobrych rad” 🙂
O matko, ile ja takich „dobrych rad” słyszałam i słyszę do tej pory. To naprawdę potrafi zdemotywować i napełnić obawą przed przyszłością. A ja wychodzę z założenia, że trudne decyzje, nawet jeżeli skończą się jakimiś niepowodzeniami, to zawsze początek nowej drogi, która może nas zaprowadzić w fantastyczne miejsce.
Właściwie to mogłabym napisać komentarz złożony tylko ze „zgadzam się”. Jestem jednak w szoku, po tym co ty przeczytałam i komentarzach, które usłyszałaś od osób w internecie 🙁 Te ze strony otoczenia niestety również są mi dobrze znane, chociaż działamy w innych branżach głosy są podobne. U mnie ze względu na „niepoważną branżę” padają jeszcze pytania w stylu: „kiedy pójdziesz w końcu do normalnej pracy”, „kiedy w końcu weźmiesz się do roboty”, „dobrze, że chociaż Twój facet ma PORZĄDNY zawód ,chociaż ktoś w tym związku będzie zarabiał”.
Nieustannie zadziwia mnie, jak bardzo ludzie są zajęci życiem innych i komentowaniem ich wszelkich wyborów 🙁
Jak słyszę teksty o „normalnej pracy” to mi się normalnie bebechy przewracają na lewą stronę. Doskonale to rozumiem. Chyba nie ma innej rady, jak robić swoje.
Świetnie, że poruszyłaś ten temat!
Przez ostatnie kilka miesięcy uczę się stawiać granice i często słyszę, że się zmieniłam, że moje opinie i reakcje zaskakują. Ale czuję, że dopiero wyszłam z siebie na zewnątrz i czuję się z tym silniejsza. Warto. 🙂
Ola, to cudownie! I tej siły Ci życzę jak najwięcej! Często tak jest, że jak zaczynamy stawiać granice, to nagle dużo osób z naszego otoczenia jest zawiedzionych. Niestety…
Dziękują za ten wpis, bo napisałaś jedną rzecz, która mi się przyda, bo jakoś tego sobie tego nie uświadamiałam, że FAKTYCZNIE jeśli sami mamy wątpliwości co do jakiegoś czegoś, a ktoś to skrytykuje to bardzo trudno sobie z tym poradzić. Jakiś czas temu ktoś mi powiedział po chamsku (bardzo chamski list od kogoś z tzw „bliskiej rodziny”) że depresja mojego dziecka to moja wina i że jak dziecko się zabije to to bedzie moja wina… Teraz już wiem, dlaczego mnie to tak zabolało, że po pół roku nadal mam ochotę użyć przemocy… No tak, przecież wiem, że moje decyzje miały wpływ na życie moich dzieci i z tego powodu często czuję się winna ich problemów, a jak ktoś się do tego przyczepi to uda mu się zranić głęboko, a rana będzie się goić długo.
Przeczytanie o tym i uświadominie sobie na pewno mi pomoże się z tym uporać. Dziękuję zatem raz jeszcze.
Dodam też, że podpisuję się pod całym Twoim wpisem rękoma i nogoma. Ja jestem – jak powszechnie wiadomo – normalna inaczej (kocham swoją „niegodną” pracę, jestem zdeklarowaną ateistką, przyjaźnię się z Muzułamanami itp, traktuję nasze zwierzątka jak braci, nie jetem patriotką (delikatnie mówiąc), nie znam i nie rozpoznaję żadnych celebrytów, nie odżywiam się zdrowo, ubieram się niestosownie do wieku, a teraz jeszcze zerwałam kontakty ze „wstępnymi” i co gorsza twierdzę, że dobrze mi z tym wszystkim).
Od siebie dodam, że na krytykę i inne tam głupie odzywki ze strony innych ludzi dobrze robi poczucie humoru, ironia i sarkazm. No i nie należy zapominać, żeby mimo wszystko samemu być dla innych tolerancyjnym, miłym i nie ktytykować wszystkiego (bo tak niczego to za cholerę sie nie da hehe 😉 )
Poczucie humoru i zdrowy dystans są najlepsze na wszystko!
Życzę dużo zdrowia, zarówno dla Ciebie, jak i całej rodziny. Depresja to jest straszna i podstępna choroba, a najgorsze w niej jest chyba to, że jest kompletnie niezrozumiała dla otoczenia. Naprawdę dzisiaj, w XXI wieku wielu ludzi myśli, że depresja to gorszy nastrój, że wystarczy się uśmiechnąć, albo jeszcze gorzej – twierdzi, że osoba chora na depresję po prostu jest leniwa. Łatwo jest w takiej sytuacji postawić się w roli samozwańczego eksperta, co to wie wszystko o przyczynach i sposobach na tę chorobę. Strasznie mi przykro, że ktoś Ci tak napisał. To jest niewyobrażalne, co może siedzieć w ludzkich głowach.