Kiedyś zapytałam na Instagramie o to, o czym chętnie poczytalibyście na blogu. Jedna z Was, zaproponowała wpis na temat zderzenia teorii z praktyką po studiach prawniczych. Od razu pomyślałam o tym, że jest to świetny pomysł! Pamiętam moje pierwsze dni w kancelarii adwokackiej, w której później robiłam aplikację. Pamiętam jak zielona i przerażona wtedy byłam. Pomyślałam jednak, że moje doświadczenia to jedno, ale że warto byłoby ten wpis wzbogacić również o doświadczenia innych. Dlatego, ten wpis ma kilka matek! Dziękuję serdecznie wszystkim dziewczynom, które zechciały pomóc mi w jego tworzeniu <3
Najpierw kilka słów o mnie, dla tych, którzy nie wiedzą. Nigdy nie należałam do osób, które od dziecka marzyły o karierze prawniczej. Nie miałam prawników w rodzinie/wśród znajomych. Nie oglądałam nawet Ally McBeal 😉 Na prawo poszłam właściwie z przypadku. Nie miałam lepszego pomysłu na siebie, na prawo szło sporo znajomych (mniej więcej 1/3 mojej klasy z liceum). Doszłam do wniosku, że to będzie po prostu w miarę konkretny kierunek, jak na to, że kończyłam w liceum klasę o profilu humanistycznym (politologiczno-dziennikarskim o ile mnie pamięć nie myli 😉 )
Prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim miało jedną, cudowną zaletę. Obecność na niemal wszystkich zajęciach była nieobowiązkowa (z czego ja skrzętnie korzystałam). Do większości egzaminów uczyłam się samodzielnie ( na przykład do egzaminu z cywila). W czasie studiów nie zebrałam szczególnych doświadczeń praktycznych.
Pod koniec studiów, w trakcie nauki do egzaminu na aplikację i w trakcie pisania pracy magisterskiej trafiłam do indywidualnej kancelarii adwokackiej. Totalnie zielona. Nie umiałam nic!
Zobacz też : Egzamin na aplikacją adwokacką. Jak się uczyć?
Pierwsze koty za płoty
Pierwsze, z czym zetknęłam się w kancelarii, to akt oskarżenia w pewnej wielowątkowej sprawie. Jeden z tych, który łatwiej zważyć, niż policzyć jego strony. 7 kilo, jak nie więcej!
Dotyczył dużej ilości oskarżonych. Miałam przeczytać i zaznaczyć wartościowe fragmenty. Do tej pory pamiętam, jak czytałam go kartka po kartce, od deski do deski zastanawiając się czy powinnam może to wszystko notować, czy zapamiętać, czy co jeszcze?! ( Dodam tylko, że oskarżony, którego broniliśmy pełnił rolę epizodyczną).
Pierwsze dwa pisma, jakie miałam do napisania to zawezwanie do próby ugodowej i wniosek o uzasadnienie wyroku. Dla niewtajemniczonych : drugie z tych pism, to mniej więcej jedno zdanie : wnoszę o sporządzenie uzasadnienia wyroku i doręczenie odpisu wyroku wraz z uzasadnieniem. Tylko, że ja… totalnie nie wiedziałam jak takie pismo ma wyglądać!
Taaaak. Byłam przerażona. Totalnie zielona. O mojej pierwszej rozprawie, już na aplikacji, nawet nie wspomnę! Dobrze, że nie zapomniałam, jak się nazywam.
Byłam nieogarnięta!
Po co to piszę? Bo naprawdę często dostaję od Was wiadomości, w których piszecie : „nie wiem czy się nadaję”, ” jestem po studiach i nie wiem jak zacząć”, „mam wrażenie, że inni wiedzą lepiej”.
Ja miałam to samo! A może nawet i gorzej. Miałam poczucie, że dość mocno bumelowałam na studiach. Nie wiedziałam jak zacząć. Paraliżowały mnie nawet rozmowy telefoniczne ( jak miałam zadzwonić do BOI-u do Sądu, albo do któregoś z sekretariatów, to szlag mnie trafiał). Nie umiałam napisać prostego pisma, a do tego z moim totalnym brakiem ogarniania cyferek, miałam pod górkę z obliczaniem terminów i kwot. Serio! Jak pierwszy raz miałam policzyć nadgodziny w sprawie z prawa pracy, to liczyłam chyba z 15 razy, za każdym razem uzyskując inny wynik ( myślę, że mało kto tak potrafi! 😀 )
Tak, tuż po studiach byłam nieogarnięta w tym, co robiłam. Nie miałam doświadczenia. Nie miałam umiejętności. Też zastanawiałam się czy da się z tym cokolwiek zrobić. I co? Dało się!
Zobacz też : 5 rzeczy,których nauczyłam się na aplikacji adwokackiej
Praktyka po studiach
Moim zdaniem jedynym sposobem na przejście zderzenia prawa w teorii i praktyce po studiach prawniczych jest praktykowanie. Brzmi banalnie? Nie ma tutaj drogi na skróty. Potrzebny jest czas i zaangażowanie.
Paulina (aplikantka aplikacji radcowskiej) pisze :
„Ważne jest to, by nabywać doświadczenie jak najwcześniej i z jak największej liczby źródeł. Wiem, że nie zawsze student ma taką szansę ze względów finansowych, ale jeśli tylko może niech nabywa doświadczenie w kancelariach, sądach, prokuraturze, gdziekolwiek gdzie ma żywy kontakt z prawem w praktyce. Nie warto zamykać też się na jedno miejsce zdobywania doświadczenia. Nawet jeżeli jesteśmy przekonani, że chcemy zostać przykładowo adwokatem to warto odbyć praktyki w sądzie czy prokuraturze, a nie nastawiać się jedynie na kancelarię. Warto poznać sposób pracy „drugiej strony”, poszerzamy przez to naszą wiedzę a podejście do pracy staje się wielowymiarowe, przez co bardziej pełne i wartościowe. Drugą drogą nabywania praktyk jeszcze w czasie studiów jest uczestniczenie w rozprawach w charakterze publiczności. Nawet mimo braku znajomości procedur, kontakt z salą sądową jest niezwykle ważny, daje podstawy pod przyszłościowe wystąpienia na sali, pozwala oswoić się z sądem, z językiem prawniczym, z zachowaniem obowiązującym profesjonalnych pełnomocników.”
To coś więcej, niż przepisy
Mówi się, że teoria teorią, a praktyka swoje. I to czasami jest prawda. Warto poznać funkcjonowanie sądów, prokuratur czy urzędów. Obserwować zachowania i sposób pracy innych. Warto też pozbyć się na starcie postawy : skończyłam prawo-wygrałam życie- pozjadałam wszystkie rozumy (serio, spotkałam na swojej drodze mnóstwo takich osób!).
Nierzadko więcej można zdziałać myśleniem i wyczuciem, niż rzucaniem paragrafami. A tego myślenia i wyczucia nie da się nauczyć inaczej, niż przez praktykę.
Kiedyś na rozprawie cywilnej, w jednym z dużych miast, sąd po oddaleniu moich wniosków dowodowych nie chciał wpisać mojego zastrzeżenia w trybie 162 KPC ( dla niewtajemniczonych : potrzebne potem jak cholera przy pisaniu apelacji, kiedy chcemy zarzucić sądowi błędy proceduralne). I to była mocno problematyczna sytuacja. No bo co zrobić w takiej sytuacji? Przeczytać sądowi kodeks? Powiedzieć, że mi się należy? Przecież nie mogę odpuścić tylko dlatego, że w danym sądzie te przepisy się nie za bardzo „przyjęły”. Koniec końców, Sąd zmienił zdanie, dopuścił moje wnioski dowodowe i obyło się bez zastrzeżenia. Ale to dzięki temu, że zamiast domagać się wpisania zastrzeżenia „bo przecież sąd ma taki obowiązek”, starałam się raczej przekonać sąd, że dowody o których przeprowadzenie wnioskuję, są istotne dla sprawy ( zaznaczając przy tym delikatnie, acz stanowczo, że jeżeli sąd nie podziela mojego poglądu w tej materii, to będę nalegać na wpisanie zastrzeżenia)
Problematyczna była też kwestia błędnych pouczeń na rozprawach po zmianie przepisów o karze za składanie fałszywych zeznań. Kilka lat temu zwiększono maksymalny wymiar kary za to przestępstwo z 3 na 8 lat pozbawienia wolności. Na początku sądy (najczęściej cywilne) dokonywały błędnych pouczeń 🙂 Z jednej strony wypadałoby upomnieć sąd ( zwłaszcza jak zeznawał świadek powołany przez stronę przeciwną) z drugiej strony… to są delikatne sprawy i nikt nie lubi być upominany. Zwłaszcza przez aplikanta 😉
Zderzenie teorii z praktyką po studiach prawniczych – moje rady
Opowiastki opowiastkami, a gdzie konkrety? Jeżeli miałabym doradzić, tak z własnego doświadczenia, jako starsza koleżanka, jak radzić sobie ze zderzeniem teorii z praktyką, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to :
Nie od razu Kraków zbudowano. Ogarniesz!
(Wiem, że teraz część z Was mieszkających poza Małopolską pomyśli „chyba Rzym!”. U nas, na południu Rzym się nie przyjął. Podobnie jak w tamtym sądzie nie przyjęło się wpisywanie zastrzeżeń strony do protokołu.)
Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że imponujących wyników nie osiąga się od razu. Jeżeli masz z czymś problem, coś Ci nie wychodzi, to nie dlatego, że nie jesteś do tego stworzona. To dlatego, że jeszcze tego nie umiesz. A wszystkiego da się nauczyć. Nie tylko przepisów i ich analizy czy umiejętnego sporządzania pism, ale też występowania przed sądami, umiejętności reagowania na niespodziewane sytuacje i udawania mądrego i spokojnego, kiedy grunt pali Ci się pod stopami. Z czasem wykształcisz pewność siebie i pewność tego, co robisz. Serio, nawet jeżeli nie wierzysz w to, że możesz – ogarniesz.
Ja ogarnęłam!
( Jedyne czego nie ogarnęłam to umiejętność bilokacji, która wszystkim prawnikom od czasu do czasu jest niezbędna, ale chyba jeszcze nikt się jej nie nauczył. Co nie zmienia faktu, że i tak okazuje się, że jak trzeba to da się ogarnąć dwie rzeczy w różnych miejscach,w tym samym czasie.)
Sylwia, o swoich pierwszych doświadczeniach, zdobytych jeszcze na studiach pisze:
„Pierwszy szok to była organizacja pracy w kancelarii. Nie ogarniałam spraw typu kto jest kim, jak układać pisma, archiwizować, prowadzić segregatory. Przeraziło mnie też, że od razu kazano mi dzwonić po sądach (ja nawet nie wiedziałam co to sygnatura akt i z kim rozmawiać, o co pytać… ), a następnie napisać zażalenie. Nie miałam pojęcia kompletnie o niczym. Zażalenie napisałam na wzorze z internetu, zatem kiepskie. Aplikanci się nade mną ulitowali i dali mi kancelaryjne wzory, trochę wtedy poszło lepiej. Przerażało mnie, że nikt mi nic nie tłumaczył. Zadzwoń, ustal, napisz.
Sama, będąc potem aplikantem, jak uczyłam studentów, to wszystko im tłumaczyłam i wyjaśniałam błędy. Dlatego, że dla mnie nikt nie był tak łaskawy,a uważam nieskromnie, że byłam zdolna i „kumata” więc wystarczyło mnie choć trochę wspomóc.
(…) Do większości rzeczy doszłam sama, ale to było cenne doświadczenie, bo potem tez się ze mną nikt nie pieścił. Na czwartym roku w klinice prawa opiekun mówił, że wszystko ładnie i puszczał pisma bez uwag. Na piątym roku nowy pracodawca nic nie tłumaczył, tylko wymagał. No to uczyłam się sama… Często na błędach, podglądając przeciwników.”
Nie oceniaj się zbyt surowo
Tak, jak pisałam, wszystkiego się nauczysz z czasem, jeżeli tylko będziesz nad tym pracować. Ale nikt nie jest idealny. Nikt nie zna wszystkich przepisów na pamięć. Nikt nie jest specjalistą w każdej dziedzinie. Daj sobie szansę i daj sobie czas. I nie oceniaj się zbyt surowo. Każdemu czasami zdarzają się wpadki. Rób wszystko, żeby ich nie było, ale jeżeli coś Ci się przytrafi, to pomyśl, że to jest incydent. Szansa na nowe doświadczenie. Możesz rozłożyć ręce i pomyśleć „do niczego się nie nadaję” albo spróbować naprawić swój błąd.
Zobacz też : Czy prawnicy znają prawo, czyli kilka luźnych przemyśleń na temat prawników.
Działaj! Pracuj! Szukaj!
Moim zdaniem, żeby być dobrym, albo chociaż przyzwoitym prawnikiem, to trzeba to lubić. Inaczej to będzie droga przez mękę. Prawo ciągle się zmienia, zmienia się również jego interpretacja i w końcu, zmienia się rzeczywistość, której to prawo dotyczy. To taka działka, w której trzeba się ciągle dokształcać. I nawet najlepszy wykład czy szkolenie nie zastąpi dokształcania się na własną rękę. A najlepsza teoria nie zastąpi działania.
Paulina pisze :
„Ważną drogą zdobywania praktyki jest nasza własna praca i inicjatywa. Czytajmy najróżniejsze artykuły, blogi, metodyki, artykuły w prasie, Internecie, wymieniajmy się doświadczeniem z kolegami i koleżankami. Musimy wyrobić w sobie postawę chęci do zdobywania wiedzy i umiejętności jej czerpania z wielu źródeł.
Zdobywanie praktyki prawniczej nie jest łatwym zadaniem, okupione jest trudem, poświęceniem dużej ilości czasu, a także często dużą dawką stresu. Daje jednak nieopisaną satysfakcję, gdy mamy poczucie że się rozwijamy i nie stoimy w miejscu. Tego nam wszystkim życzę. :)”
Od prawie trzech lat przekonuję na tym blogu, że prawo może być ciekawe. Prawo daje wiele możliwości. Szukaj tego, co stanie się Twoją pasją! Nudzą Cię umowy spółek i prawo podatkowe? Może lepiej odnajdziesz się zajmując się sprawami karnymi? A może prawo rodzinne? Albo prawo nowych technologii? Możliwości jest mnóstwo!
Pamiętaj też, że im wcześniej zaczniesz, tym lepiej. Ale z drugiej strony… ja jestem przykładem na to, że lepiej późno niż wcale 🙂
Dbaj o relacje. Buduj kontakty.
Dobre relacje warto budować niezależnie od branży w której się pracuje, ale warto o nie zadbać również na początku swojej kariery prawniczej. I nie chodzi o to, że „żeby pracować jako prawnik,to trzeba mieć znajomości, a najlepiej pochodzić z prawniczej rodziny„. To jest mit.
Dobre relacje to podstawa. Dobrze jest wykonać telefon do przyjaciela, kiedy dopadną Cię wątpliwości. Co dwie głowy to nie jedna. Nic tak nie motywuje do dalszego rozwoju, jak towarzystwo ludzi, których znamy, podziwiamy i od których możemy się inspirować. Znasz to powiedzenie, że jesteś wypadkową pięciu osób, z którymi spędzasz najwięcej czasu? Jest w nim całkiem spore ziarno prawdy. Dbaj o wartościowe relacje.
Oczywiście mówiąc o relacjach, mam na myśli takie, które działają w dwie strony. Ty też bądź motywatorem, inspiratorem i nie zapominaj odbierać telefonu od przyjaciela, kiedy ten jest w potrzebie.
To samo dotyczy Twojego środowiska pracy. Źle się czujesz w miejscu, w którym pracujesz? Może czas na zmianę! Twój patron traktuje Cię jak zło konieczne, pomimo tego, że pracujesz tyle, że lepiej pamiętasz jak wygląda kancelaria, niż Twój własny dom? Wcale nie musi tak być.
Paulina pisze :
” Dobór patrona, osoby od której czerpiemy wiedzę merytoryczną oraz etyczną jest niezwykle ważny, nie powinniśmy brać patrona „z przypadku”. Korzystajmy z doświadczenia starszych kolegów.
Patron uczy nas podstaw działania w świecie zawodowym i dlatego niezwykle ważne jest dokonanie dobrego wyboru w tym zakresie. Jeśli mamy wątpliwości co do merytoryki oraz tym bardziej etyki patrona, nie bójmy się go zmienić, bo współpraca z tą osobą rzutuje na budowanie naszej wartości jako przyszłego profesjonalnego pełnomocnika. Patron ma nam pokazywać blaski i cienie tego zawodu, ale on sam tym cieniem nie powinien być.”
A jeżeli znajdziesz się w fajnym środowisku pracy, to dawaj z siebie dużo. Jeżeli w Twojej kancelarii akurat panuje „pożar w burdelu” i nikt nie wie w co ręce włożyć, to nie wychodź o 16 tylko dlatego, że tylko za to Ci płacą. Zapytaj, co możesz zrobić, jak możesz pomóc. Wykaż inicjatywę.
R. przekazała kilka cennych rad dla początkujących (i nie tylko) prawników :
„1. Im wcześniej tym lepiej, ale z głowa – myślę, że fajnym pomysłem jest rozpoczęcie praktyki od np. włączenia się w uniwersytecką poradnię prawną albo znalezienie takiego miejsca, gdzie faktycznie będziemy „zaopiekowanym”praktykantem.
2. Im więcej tym lepiej – ale! Nie mówię tutaj o wyrabianiu całego etatu już podczas studiów (chociaż been there, done that :p). Bardziej polecam próbowanie się w różnych gałęziach prawa. Można czuć się karnistą czy cywilistą, ale prawda jest taka, że o nasza przynależność nikt na etapie chociażby egzaminów wstępnych na aplikacje nie będzie pytał. Da to więc z jednej strony solidną dawkę wiedzy,a z drugiej pozwoli już podczas studiów rozeznać w czym faktycznie jesteśmy nieźli (bo jednak kodeks to jedno, a rzeczywistość drugie) i świadomie wybierać już po studiach.
3. Dopiero praca pozwala zweryfikować, czy się nadajemy do tego zawodu – zawsze uważałam, ze prawa nauczyć się może każdy (posiadając odpowiednią determinację i poświęcając temu odpowiednia ilość czasu), ale dopiero praca w kancelarii pokazuje, na czym polega ten zawód. Wg mnie największe znaczenie mają tutaj predyspozycje charakterologiczne – czy potrafimy znieść naprawdę pokaźną ilość stresorów, odnaleźć się w pracy z klientem, pod presją czasu, szybko dostosowywać do zmian sytuacji. Każdy kto chce wykonywać ten zawód musi wg mnie głównie takie umiejętności posiadać. Znajomość przepisów wiadomo, stanowi bazę, ale zdecydowanie liczą się głównie umiejętności tego typu.”
Trzymam kciuki!
Zdaję sobie sprawę z tego, że pierwsze kroki w zawodzie, zaraz po studiach prawniczych, potrafią być trudne. W końcu najczęściej trafiamy do pracy przy odpowiedzialnych zadaniach, od których czasem może zależeć wynik procesu.
Mam nadzieję, że przekazane w tym tekście doświadczenia ( moje i dziewczyn, które zdecydowały się do mnie napisać) okażą się przydatne. Pamiętaj, że to jest zupełnie naturalne, że potrzeba czasu. To nic złego, że nie jesteś ekspertem od razu po studiach.
Jestem najlepszym przykładem na to, że można. Można w krótkim czasie przyswoić sobie dużą dawkę wiedzy, nabyć nowe umiejętności i krok po kroku odnaleźć się w tej rzeczywistości. I jak najbardziej, można też szukać swojej drogi. Pamiętaj, że prawo to nie tylko praca w typowych zawodach prawniczych. Są tacy, co po studiach i odbytej aplikacji rzucili perspektywę kariery w palestrze po to, żeby zostać blogerką ;P Też można!
Pamiętaj też, że nie rodzisz się ze „stałym” pakietem cech. Pewności siebie, odwagi, umiejętności nawiązywania kontaktów czy przekonywania można się nauczyć! Wiele w tej kwestii rozjaśniła mi książka „Nowa Psychologia Sukcesu”, o której wspominałam w jednym z pierwszych wpisów na tym blogu.
Jeżeli dotarłaś ( bądź dotarłeś – są tu w ogóle jacyś Panowie?) do tego momentu, to bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że ten tekst okaże się przydatny. Trzymam za Ciebie kciuki!
I gorąca prośba – to ponad 2500 słów, nie tylko moich, ale też innych młodych prawniczek! Warto, żeby te słowa poszły dalej w świat. Jeżeli uznasz ten tekst za wartościowy, nie wahaj się! Udostępnij go! Kto wie, może przyda się komuś, kto po studiach, stawia pierwsze kroki w zawodzie!
Jeżeli chcesz dorzucić tutaj swoje trzy grosze – podziel się swoimi doświadczeniami w komentarzu!
Jeszcze raz dziękuję dziewczynom, które zdecydowały się do mnie napisać! Bez Was ten wpis by nie powstał! Dzięki!
Jeżeli chcesz być na bieżąco wpadaj na mój Instagram, Facebook i zapisz się do newslettera!
Czekałam na ten wpis i przeczytalam cały z wielkim zaciekawieniem 😉 Lubię takie historie studia vs rzeczywistość i co prawda prawo to totalnie nie moja działka, to myślę, że sporo zawartych tutaj rad przyda się innym wątpiącym w swoje umiejętności, którzy są na początku swojej kariery 🙂
Dziękuję! Tak się domyślam, że problem z początkami, jeżeli chodzi o pracę zawodową może być podobny w wielu branżach. W końcu brak doświadczenia czy powątpiewanie w swoje umiejętności, to dość uniwersalna sprawa:)
Bardzo ciekawy i motywujący wpis 😁. Tym bardziej, że jestem w pierwszej klasie liceum i jak na razie przeczytałem tylko kodeks karny. Cóż, cieszę się, że jeszcze nie jest dla mnie za późno na zastanawianie się nad prawniczą karierą 😅. Dodam jeszcze, że uwielbiam czytać Twoje wpisy! I życzę powodzenia w pracy nad dalszymi 🙃
Dziękuję! Jest mi bardzo miło czytać takie słowa! Ja w pierwszej klasie liceum chyba nawet kodeksu karnego nie miałam w rękach 😉 Właściwie jedynym aktem prawnym z jakim miałam styczność była… Konstytucja 😀 Także wszystko przed Tobą, życzę powodzenia!
Bardzo ciekawy wpis! Mnóstwo przydatnych informacji. Sama jestem dopiero na studiach, ale myślę, że już niedługo powinnam zacząć pracować nad zdobywaniem pierwszych praktycznych doświadczeń.
Cieszę się, że ten wpis okazał się dla Ciebie przydatny 🙂
Świetny i bardzo rzetelny wpis! Zgadzam się też, że dobrze jest jak najwcześniej skonfrontować się z rzeczywistością pozauniwersytecką i nie ograniczać swojej aktywności do chodzenia na zajęcia i zdawania egzaminów. To dopiero praktyka pokazuje, jak się w tej dziedzinie odnajdujemy, czy nas to interesuje, czy warunki pracy pod presją terminów, szefów i klientów nam odpowiadają i – w konsekwencji, czy jest sens iść dalej. We wpisie zabrakło mi natomiast poruszenia kwestii wynagrodzeń. Aplikanci wciąż w większości pracują za niskie stawki, niejednokrotnie zostając po godzinach, bo taka praktyka panuje w danej kancelarii. Myślę, że należy dodać, że warto się specjalizować, znać jakiś niszowy język lub posiadać dodatkowe umiejętności pozwalające na specjalizację w bardziej technicznych czy technologicznych dziedzinach prawa. Na koniec dodam, że do przeczytania i zostawienia komentarza zmotywowały mnie Twoje stories na instagramie:) Warto wspierać twórców dzielących się własnym doświadczeniem! Dzięki za ten wpis:)
Bardzo dziękuję za komentarz. O tak, kwestia wynagrodzeń aplikantów to zawsze był temat-rzeka. Myślałam, żeby napisać drugi wpis- o pierwszych doświadczeniach w pracy zawodowej po prawie i tam poruszyć tę kwestię.
Mimo że do prawa mi daleko, to muszę przyznać, że przeczytałam ten wpis z ogromną ciekawością. Lubię takie życiowe przykłady! Jak widać, każdy zawód ma swoje jasne i ciemne strony.
Bardzo mi miło <3 I zgadzam się w 100% z ostatnim zdaniem, chyba nawet najlepsza praca na świecie ma zawsze swoje wady i zalety.
Super wpis, w końcu jakieś porównanie 😉 znalazłem ten blog, ponieważ jestem na III roku prawa i mam wrażenie, że niewiele wiem. Mało się dzieje, niby praktyka jest, uczą nas pisania różnych pism, rozwiązujemy kazusy, ale coś czuję, że to jest za mało. W sierpniu zaczynam praktyki i zetknę się z „prawdziwą” praktyką w kancelarii. Ale najgorsze jest to, że nie wiem zbytnio jak się uczyć. Czytam kodeksy, ustawy, książki prawnicze, coś zostaje mi w głowie, pójdę na zaliczenie, kolokwium, czy egzamin i zdaję. Może nie mam wybitnych wyników, ale jak na czas poświęcony na naukę, to jestem wręcz orłem 😛 wszystko praktycznie zdaję za pierwszym razem. Może to coś z moją uczelnią, studiuję prywatnie. Ale jak czytam o poziomie nauki na uczelniach państwowych, czy o traktowaniu studenta, to cieszę się, że jestem na prywatnej, że mam taką możliwość. Moja uczelnia jest nastawiona na praktykę, ale uważam, że za mało się dzieje, za mało wiem. Nie wiem na czym się skupić i co właściwie mam wiedzieć z danej dziedziny, co jest najważniejsze. Stąd moja wypowiedź 🙂 może ktoś coś podpowie? 😉
P.S. Prosiłbym o odpowiedź prywatnie na maila, jeżeli istnieje taka możliwość 🙂 fab1996@gmail.com
Dzięki za ten wpis 🙂 Bardzo motywujące , sama obawiam się ciągle że „przecież nic nie umiem”. Stresuje mnie co ktoś pomyśli najbardziej w kwestii znajomości przepisów a raczej jej braku. Pocieszające że nie od razu Kraków zbudowano 🙂 Bardzo życiowy wpis!
Bardzo się cieszę, że wpis okazał się dla Ciebie pomocny! I trzymam mocno kciuki 🙂
Myślę, że w każdej dziedzinie zderzenie teorii z praktyką bywa zaskakujące. Np. ja przeczytałam kilka książek o jeżach i mnóstwo stron internetowych na ten temat, a kiedy jeż pojawił się w naszym domu, nagle zupełnie nie wiedziałam, co robić 😉
Świetny wpis, który naprawdę podniósł mnie na duchu! Jestem na pierwszym roku i pomimo tego, że naprawdę czuję do tego pasję, wiele osób z mojego otoczenia bardzo źle mi życzy i wytyka potknięcia – a to brak znajomości, a to nikt nie będzie widział mnie na sali rozpraw bo akurat komuś wydaję się być zbyt cichą osobą, nie osiągnę sukcesu bo nie, bo to, to tamto… A mimo wszystko widzę, że można i większość umiejętności jak, np. sztuka przemawiania przed sądem faktycznie można rozwinąć. Ten blog to moje zdecydowane odkrycie roku. Dziękuje Pani za to, że Pani jest i robi to co robi! 🙂
Również dziękuję za ten wpis. Takie głosy „z wewnątrz” są bardzo istotne.
Praktykując na studiach również miałem podobne odczucia, jak wskazane w Twoim tekście. Praktykowałem w kancelarii notarialnej i przyznam, że mimo iż na studiach teoretycznie byłem dobry, ba, nawet bardzo dobry – stypendia naukowe i te sprawy – tak w kancelarii przeżyłem szok i cały okres praktyki był dla mnie dużym stresem, mimo że moja praktykodawczyni była do rany przyłóż. Na początku nawet takie proste rzeczy, jak pisanie oświadczeń dotyczących przyjęcia/odrzucenia spadku, protokołów dziedziczenia lub pobieranie danych od klientów do tychże czynności mnie przerastało., zaś odbieranie telefonów od klientów – to już w ogóle była jakaś abstrakcja, bo co się zdarzy, jeżeli ktoś zadzwoni, ja mu czegoś nie powiem lub coś przekręcę i ten zrezygnuje z usług kancelarii, przez co ta straci klienta? 😀 M.in. z ostatniego powodu, pod sam koniec, zrezygnowałem, żeby się ogarnąć, a teraz myślę nad powrotem tam, już z dyplomem mgr i mam nadzieję, o ile mi będzie dane, że drugie podejście będzie lepsze. Trzeba o siebie zawalczyć i się nie poddawać. 🙂
Mam nadzieję, że przez tego koronawirusa uda się choćby jakiś staż/praktykę złapać, a pracę, to już w ogóle, bo podejrzewam, że pierwotnie planowany przeze mnie start do KSSIP w tym roku może (choć nie tylko) przez tego wirusa się nie ziścić.
Pozdrawiam i zdrówka!
Bardzo dziękuję za komentarz! Trzymam mocno kciuki, żeby udało Ci się znaleźć fajny staż/praktyki. Wiem, że sytuacja teraz jest bardzo niestabilna i ciężko coś sobie zaplanować. Jeżeli chodzi o egzamin do KSSiP-u to nie wiem czy widziałeś, ale jest na blogu wpis przygotowany przez aplikanta Krajowej Szkoły, dotyczący właśnie egzaminu wstępnego, może Cię zainteresuje.
Podrzucam link : https://ewaboszkowska.pl/egzamin-wstepny-na-aplikacje-sedziowska-i-prokuratorska/
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki!
Bardzo dziękuję za ten wpis. Od stycznia zaczynam aplikację radcowską, egzamin wstępny zdałam za drugim razem (zaraz po studiach zabrakło 4 punktów). Bardzo często dopada mnie myślenie, że może się nie nadaję (tak było po niezdaniu za 1 razem). W chwilach zwątpienia lubię wspominać dobre momenty z poprzednich miejsc pracy, a możliwość praktykowania miałam już od pierwszego roku studiów. Los chciał, że były to kancelarie radcowskie, m.in. stąd wybór padł na kolor niebieski 🙂 Jednak od niedawna pracuję w urzędzie miasta. Czuję większą presję, może dlatego, że wszak już aplikantką jestem, to stanowisko przecież bardziej samodzielne i niejednokrotnie trzeba podjąć poważną decyzję, doradzić pracownikom innych wydziałów, w tym w działce, z którą niewiele miałam wspólnego pracując w kancelariach – prawo ochrony środowiska. Wiem, że praca w urzędzie jest specyficzna, a z racji trafienia na nieznane wody czeka mnie zgłębianie tych zawiłych meandrów ustaw środowiskowych. Może znajdzie się jakaś dobra duszyczka także pracująca w urzędzie miasta i zechciałaby się podzielić wskazówkami odnośnie wypracowania sobie modelu pracy itp. itd.?
Przeczytałam ten wpis i muszę przyznać poprawił mi humor 🙂 Jestem akurat na ostatnim roku i praktykuje w kancelarii. Pomimo, iż mam cudownego Mecenasa, który wziął mnie pod swoje skrzydła i poświęca mi dużo czasu… zderzenie praktyki z teorią i świadomość jak wiele nie umiem ( a nie uważam siebie za lenia i nieuka) spowodowało zwątpieniem w siebie, w to czy się nadaję do tego i czy już tak będzie zawsze. Czytając ten wpis uświadomiłam sobie, że nie tylko ja tak mam i rzeczywiście muszę zacząć się mniej przejmować, a przede wszystkim dać sobie czas :):):) Dzięki za ten wpis !!!!!
Bardzo się cieszę, że wpis okazał się przydatny <3