Oficjalnie mamy lato! Dziś pierwszy dzień tej najcieplejszej pory roku. Temperatura wysoka, na ulicach widać półdupki wystające ze spodenek, a na blogu najchętniej czytane są wpisy o nieobyczajnym wybryku i jeździe na rowerze na bani. Ja postanowiłam w tym roku powitać lato w sposób wyjątkowy, wybierając się na wschód Słońca na Kopiec Krakusa.
Podgórskie Wschody Słońca na Kopcu Kraka
Podgórskie Wschody Słońca organizowane są przez Stowarzyszenie Podgórze, tradycyjnie, co roku, w pierwszy dzień lata. Już od dawna myślałam o tym, żeby wziąć w tym wydarzeniu udział, ale jakoś nie było mi po drodze. Wprawdzie jestem skowronkiem, jednak, Słońce o tej porze roku wschodzi około 4.30. To dość duże wyzwanie, nawet dla mnie.
Tym razem, po pobudce około godziny trzeciej ( w moim przypadku 2:50, przed budzikiem) i szybkiej porannej kawie zebraliśmy się z Lawyerkiem i kilka minut po 4 zjawiliśmy się na Kopcu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać o tej porze w długi weekend, ale okazało się, że było tam całkiem sporo osób.
Legenda wschodzącego Słońca
Jednym z pretekstów dla powitania Słońca w pierwszy dzień lata w tym miejscu jest krakowska legenda miejska. Podobno, kiedy 21 czerwca o 4.30 staniemy na Kopcu Kraka zobaczymy Słońce wschodzące nad Kopcem Wandy. Stając natomiast na Kopcu Wandy wieczorem, zobaczymy zachodzące Słońce nad Kopcem Kraka. Zjawisko to ma wskazywać na to, że oba kopce są celtyckimi znakami solarnymi.
Jak to jest z tą legendą? Dokładnie tak, jak z legendami bywa, czyli trochę mitu, trochę prawdy.
Tę kwestię, w krótkiej i ciekawej pogadance wyjaśnił nam p. Mariusz Meus (z geodezyjnej akcji edukacyjnej Honorowy Południk Krakowski)
Okazuje się, że w pierwszy dzień lata nie mogliśmy zobaczyć Słońca wschodzącego nad kopcem Wandy, ale są takie dni w roku, kiedy jest to możliwe (podobno w przybliżonych datach celtyckich świąt). W połowie wiosny i w połowie lata. Natomiast w połowie jesieni i zimy, stojąc na Kopcu Wandy możemy zobaczyć, jak Słońce chowa się nad Kopcem Kraka.
Chmurzaste i humorzaste
Po tej krótkiej prelekcji oraz niemal „sylwestrowym” odliczaniu, punkt 4.30 przywitaliśmy Słońce. Bardziej symbolicznie niż rzeczywiście, bo niebo zasłoniły chmury. Niemniej jednak widoki były przepiękne.
Uwielbiam wschody Słońca. Zawsze się cieszę nimi jak dziecko na Gran Canarii. Ale wcale nie trzeba być na plaży, 5 godzin lotu stąd, żeby cieszyć się z małych rzeczy.
Po przywitaniu Słońca mogliśmy poczęstować się jogurtem i pieczywem z piekarni Pochlebstwo. Szczerze mówiąc, nie słyszałam o niej wcześniej, ale chlebek był pyszny. Duży plus dla organizatorów za drewniane łyżeczki rozdawane do jogurtów. Niby mały krok, ale w bardzo dobrym kierunku.
Po imprezie dostaliśmy też pamiątkowe „certyfikaty” w formie magnesików. Uważam, że to jest super pomysł. Tak, należę do tych ludzi, którzy przyczepiają przeróżne pierdolety na drzwiach lodówki. Pamiątkowe magnesy ze wschodu (mój i Lawyerka) już tam wiszą.
Fajnie, że Stowarzyszenie Podgórze organizuje takie wydarzenia. Chętnie przyjrzę się ich innym inicjatywom, zwłaszcza, że Podgórze jest moją ulubioną dzielnicą Krakowa.
Przywitanie Słońca na Kopcu Kraka, to świetny pomysł. Przez chwilę zastanawialiśmy się co zrobić z tak dobrze rozpoczętym dniem i pomyśleliśmy, że dobrze byłoby się wybrać na spacer.
Byliście kiedyś na podobnym wydarzeniu? A może w Waszych miastach są organizowane podobne, ciekawe inicjatywy?
Kraków jest wyjątkowy <3
Zgadzam się w pełni!