Kto czytał uważnie wpisy o wycieczce na Turbacz i planowaniu września, ten wie, że ostatnio staram się łapać ostatnie podrygi lata i w wolnym czasie uderzać na górskie wycieczki. Cel wycieczek jest prosty i zawsze ten sam : przewietrzyć ciało i głowę. Tym razem celem wycieczki był Diablak, czyli Babia Góra.
Diablak, czyli Babia Góra
Diablak jest najwyższym szczytem Beskidu Żywieckiego ( 1725 m n.p.m.) znajduje się na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego. Legend co do pochodzenia nazw szczytu jest kilka. Większość ma zabarwienie iście zbójnickie. Diablak, bo diabeł miał budować tam zamek dla zbójnika, z którym łączyła go jakaś niejasnej treści umowa. Zamczysko zawaliło się przed świtem, grzebiąc w ruinach zbójnika, który straszył później po nocach. Babia Góra, bo zbójnicy mieli w zwyczaju ukrywać swoje branki w babiogórskich jaskiniach. Mówią także, że góra jest w rzeczywistości skamieniałą z żalu za zbójnikiem babą. Legendy legendami, ale wybierając się na Babią Górę warto zapamiętać, że pogoda bywa na szczycie diabelnie kapryśna, więc zawsze warto mieć ze sobą porządne obuwie o dobrej przyczepności, coś ciepłego i coś przeciwdeszczowego.
Podobnie jak przy wyjściu na Turbacz, szukaliśmy stosunkowo łagodnego podejścia. Mieliśmy też kilka dodatkowych wymagań. Po pierwsze nie chcieliśmy wchodzić i schodzić tym samym szlakiem. Po drugie, po zejściu z góry nie chcieliśmy drałować 10 km do samochodu, więc start i finisz wycieczki musiał być w tym samym miejscu. Wyruszyliśmy więc z Przełęczy Krowiarki. Około półtorej godziny drogi z Krakowa ( dla zainteresowanych jechaliśmy trasą przez Pcim, Skomielną Czarną i Zawoję). Koszt wejścia do Babiogórskiego Parku Narodowego to 5zł. Biletem jest pocztówka, więc już na starcie mamy pamiątkę z wyprawy.
Przełęcz Krowiarki-Markowe Szczawiny
Z Przełęczy Krowiarki ruszyliśmy szlakiem niebieskim na Markowe Szczawiny. Trasa bardzo łagodna, trochę taka naokoło. Idzie się bardziej po równym niż pod górę.Po drodze można jednak poczuć górski klimat i cieszyć się widokami, a także cudownymi roślinami, strumyczkami i źródełkami.
Po drodze mijamy dwa rozwidlenia. Pierwsze na tzw. Szkolnikowych Rozstajach, zbaczając na szlak zielony, można tzw. Percią Przyrodników dojść na Sokolicę. Drugie rozwidlenie, na tzw. Skręcie Ratowników, wiedzie na szlak żółty, tzw. Percią Akademików na szczyt. Jest to bardziej wymagający szlak, na którym czeka sporo atrakcji, takich jak łańcuchy etc. Nie spróbowaliśmy tym razem.
Zobacz też : Perć Akademików – Akademicka Perć. Na Babią Górę szlakiem żółtym ( dużo, dużo zdjęć)
Spacerkiem, niebieskim szlakiem doszliśmy do schroniska w Markowych Szczawinach, gdzie przed właściwą drogą na szczyt można się posilić, skorzystać z toalety i napić się herbaty bądź kawy.
Markowe Szczawiny-Przełęcz Brona-Babia Góra (Szczyt)
Po wyjściu z Markowych Szczawin weszliśmy na szlak czerwony, prowadzący na szczyt przez Przełęcz Brona ( 1408m n.p.m.). Tutaj trasa faktycznie zaczęła iść pod górę i można ją było poczuć w nogach. Idzie się po mniejszych lub większych kamieniach, więc odradzam wyprawę w miejskich sandałkach na cienkiej podeszwie ( nie pisałabym o tym, ale kilka takich osób na szlaku widziałam). Zmęczenie jak zwykle wynagradzają widoki.
Z Przełęczy Brona można iść na Babią Górę albo na Małą Babią Górę. Można tam też na chwilę usiąść i odpocząć. Są ławeczki. Jako, że od początku naszym celem był Diablak, to Małą Babią zostawiliśmy sobie na inny raz (tak, tak mam nadzieję, że wrócimy tu za rok!). Do szczytu z przełęczy jest jeszcze kawałek drogi. Im bliżej szczytu tym chłodniej i wietrzniej. Mieliśmy to szczęście, że kiedy byliśmy na Babiej temperatura na dole oscylowała w granicach 30 stopni, więc na szczycie również było stosunkowo ciepło ( obstawiałabym około 15-18 stopni), ale wietrzyk sprawiał, że bezpieczniej było coś narzucić na ramiona.
Na szczycie było całkiem sporo ludzi, ale i tak siedzieliśmy tam chyba ze dwie godziny. I wcale nie chciało nam się wracać.
Z powrotem przez Gówniak i Sokolicę
Schodziliśmy szlakiem czerwonym bezpośrednio do przełęczy Krowiarki. Schodzi się o wiele mniej atrakcyjnie i o wiele bardziej niewygodnie. Po drodze przechodzimy przez wierzchołek o wdzięcznej nazwie Gówniak (1617 m n.p.m.) i Sokolicę (1367 m n.p.m.). Mijaliśmy sporo ludzi wychodzących na szczyt wyposażonych w ekwipunek typowo noclegowy : karimaty, śpiwory, namioty. Podobno wschód słońca na Babiej Górze to jeden z najpiękniejszych możliwych widoków. Kto wie, może spróbuję za rok?
Naszą wycieczkę można podsumować w dwóch słowach. Było idealnie. Mieliśmy idealną pogodę, idealne widoki, idealnie przewietrzyłam głowę i równie idealnie zmęczyłam ciało. Żal było wracać. Polecam wszystkim. W tygodniu, w wirze pracy i stresu wystarczy na chwilę zamknąć oczy i przywołać wspomnienia.
Zdobycie szczytu to świetne uczucie, a przy tym piękne widoki, którymi człowiek może się zachwycać odpoczywając. Trochę zazdroszczę takiej możliwości, wsiąść w samochód podjechać i móc spacerować po górach, ale może uda mi się też taką możliwość zyskać 😉
Życzę powodzenia w zyskiwaniu możliwości 🙂 Górskie widoki potrafią jednocześnie uspokoić i naładować energią. A i zmęczenie w magiczny sposób znika po dojściu na szczyt.
Przepiękne zdjęcia! W ten weekend wybieram się z chłopakiem na Pilsko. Potem, z moich Beskidów, zostanie mi własnie tylko Babia do zaliczenia. Zaczęłam po górach chodzić niedawno, a naprawdę to polubiłam o ile nie pokochałam 🙂 Chodzę własnie z podobnego powodu: odpocząć aktywnie, zostawić problemy na samym dole, zresetować się, poza tym natura mnie bardzo uspokaja i koi 🙂
Pogodę mieliście w 10! Chłopak był kiedyś na Babiej na wschodzie, ale nie trafiło mu się. Za to czekał na wschód w towarzystwie wilków 😀
Mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami z Pilska. Jestem bardzo ciekawa, bo nigdy na Pilsko jeszcze nie zawędrowałam, a bardzo bym chciała. Kto wie, może uda się jeszcze w tym roku, jeżeli pogoda na jesieni będzie znośna. Słyszałam, że na Babiej pojawiają się wilki, to musiała być niezła przygoda.
Piękne widoki! 🙂
Ja również widziałam na górskich szlakach osoby w sandałach, czy balerinach… Nie mam pojęcia jak można wytrzymać w takich butach chodząc po kamienistych trasach…
Jak widać można i wytrzymać i nawet przy odrobinie szczęścia wrócić w całości 🙂 Wiem jednak na pewno, że nie będę tego testować na sobie 🙂
Cudowne zdjęcia! My z mężem przeszliśmy trasę na Babią odwrotnie niż Wy 🙂 Tylko pogoda nam nie sprzyjała i widoki nie były idealne. Aż chciałoby się tam wrócić…
Nam pogoda się udało po prostu cudowna. Aż trudno sobie było wyobrazić lepszą. Często wracam do zdjęć Babiej Góry teraz, kiedy u nas w Krakowie jest szaro, buro i ponuro. Większość znajomych , z którymi rozmawiałam mówi, że właśnie idzie odwrotną trasą niż my szliśmy . My szukaliśmy jakiegoś w miarę łagodnego szlaku, ponieważ była z nami mama mojego chłopaka, która dopiero wprawiała się w górskich wędrówkach.
Można napisać, ze to taka typowa pętla z Przełęczy Krowiarki na Babią. Przeszedłem ją parę razy, o różnych porach roku. Ale w kazdej relacji, którą czytam wydaje się inna. Każdy inaczej kadruje zdjęcia, na inne rzeczy zwraca uwagę. Ciekawy kadr na Małą Babią. Pozdrawiam!