Zachęcam Cię do przeczytania tego wpisu. A może wolisz film na Youtube? Proszę, jeżeli uznasz, że te materiały poruszają ważny temat, udostępnij je! Może chociaż kilku osobom dadzą one do myślenia i sprawią, że ktoś wsiadając do samochodu nie będzie aż tak bardzo dociskał gazu.
Siedzisz w gronie znajomych, powiedzmy, z pracy. Rozmawiacie o wakacjach. Anka zadowolona wróciła znad morza. Kamil odwiedził rodzinę w innym kraju. Iza leżała plackiem na plaży. Opowiadacie sobie różne przygody, które Was spotkały. Wojtek nagle wypala : ” A wiecie co, ja wyciągnąłem 400 zł z kieszeni babeczce, która stała przede mną w kolejce. Ale miałem niefart! Złapali mnie!”.
Jaka jest Twoja reakcja? Mówisz Wojtkowi : ” To faktycznie pech. Że też akurat tam stali!” i uśmiechasz się do niego ze zrozumieniem? Czy może pukasz się w czoło i mówisz : „Chłopie! Coś jest z Tobą nie tak!”
Większość znajomych mi osób wybrałoby drugą opcję. Ale też… większość z nich nigdy nie miałoby okazji wybierać. Kto chwaliłby się kradzieżą? . To wstyd! A w przypadku takiej kasy to wykroczenie ( w przypadku większych kwot nawet przestępstwo). Nie ma się czym chwalić.
Zobacz też: Czyny przepołowione
Jesteś dumny?
A jednak istnieje cała masa wykroczeń, które są powodem do dumy. „Jechałem 120 na zabudowanym, a tam stali! Mało nie straciłem prawka!” „Kurde, złapali mnie, jak wyprzedzałem na podwójnej ciągłej.”, ” Złapał mnie fotoradar.”, „Dostałem 300 mandatu!„
Ile razy słyszałeś podobny tekst? Wśród znajomych, przy rodzinnym obiedzie, na ulicy? Nie w żadnym patologicznym środowisku przestępczym. Bo okazuje się, że przepisy drogowe łamie niemal każdy. To norma. Nikt się nie wstydzi o tym mówić głośno!
Boję się jeździć
Przyczynkiem do napisania tego wpisu była moja wakacyjna wycieczka w góry. Jeżdżę przepisowo z wyboru. I jestem z tego dumna. Za każdym razem, kiedy widzę na moim liczniku chociażby 10 więcej – zwalniam. A na licznik staram się zerkać – nie udaję, że go nie ma.
Przez dwie godziny jazdy w góry i dwie godziny powrotu widziałam tyle drogowych wykroczeń, że nie byłabym w stanie ich zliczyć. Od przekraczania prędkości (każde auto, które mnie wyprzedzało) przez jazdę na zderzaku, wymuszanie pierwszeństwa, wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i na zakrętach.
Podczas całego wyjazdu spotkałam jeden samochód, który był prowadzony zgodnie z przepisami. Kierowca zwalniał na zabudowanym, nie przekraczał prędkości. Samochód był na niemieckich rejestracjach.
Nie wiem dlaczego są kraje, w których można jeździć zgodnie z przepisami i w których samochodowa wycieczka jest zazwyczaj bezpieczna. Nie wiem dlaczego u nas brawurowa jazda to nadal powód do dumy i do przechwalania się wśród znajomych. Przepisy prawa o ruchu drogowym są jednymi z najbardziej lekceważonych przepisów w tym kraju. Mało tego, to osoby jeżdżące tak jak ja, zgodnie z prawem, są najczęściej obiektem drwin, a czasem nawet agresji.Usłyszałam kiedyś od znajomego, że osoba jadąca przepisowo stwarza zagrożenie na drodze, bo wszyscy muszą ją wyprzedzać. Serio? Muszą?
Mam takie marzenie – chciałabym kiedyś żyć w miejscu, gdzie podróż samochodem będzie czystą przyjemnością. Gdzie nie będę musiała się przejmować tym, że kiedy jadę przepisowo na terenie zabudowanym to 30 cm za mną będzie jechał ogromny autobus wymuszając na mnie, żebym przyspieszyła (true story!).
I wiem, że pewnie potrzeba jeszcze wielu lat, wysiłków, nauki, złamanych serc i żyć, żeby cokolwiek w tej kwestii się zmieniło. I zdaję sobie sprawę z tego, że to co dziś napiszę nie zmieni wiele. Ale jeżeli chociaż kilku osobom da do myślenia, to już będzie jakiś niewielki sukces.
Jestem dumna!
Pewnie nie jedna osoba mnie wyśmieje czytając mój apel i te słowa. Dla takich osób też mam kilka słów :
Jeżdżę przepisowo. I jestem z tego dumna. Możesz nazwać mnie zawalidrogą i pokazać mi faka, kiedy mnie wyprzedzasz, ale wiesz co? Ja nie mam się czego wstydzić. Ty masz. Bo nawet 10 km/h więcej może sprawić, że będziesz miał na sumieniu ludzkie życie. Nie wierzysz? Historia zna takie przypadki. Jesteś wyśmienitym kierowcą? Nie jeden był. Ciebie to nie dotyczy? Oby. Ale pamiętaj – każdy z nas jest wyjątkowy, każdemu może przydarzyć się nieszczęście.
Umiem jeździć, nie potrzebuję ograniczenia prędkości
Koronny argument kierowcy. Przecież umiem jeździć, nie potrzebuję zwalniać. Po co mam jechać 50km/h skoro mogę jechać szybciej? Ograniczenia prędkości naprawdę nie są dla tych, którzy nie potrafią jeździć szybciej. Ograniczenia niekoniecznie mają chronić przed Twoim brakiem umiejętności. Często mają chronić innych. Nawet tych, którzy przez własną niefrasobliwość sprowadzają na siebie nieszczęście.
Niestety, znam takie sprawy z własnego zawodowego doświadczenia. Ale nie będę dzisiaj pisać o nich. Dziś chcę przywołać kilka spraw, na podstawie znalezionych przeze mnie ogólnodostępnych orzeczeń sądowych . Takich, w których jazda zgodnie z przepisami pozwoliłaby uniknąć wypadku.
Dziecko, które wtargnęło pod samochód
Pierwszą sprawę, którą krótko przytoczę rozpatrywał Sąd Okręgowy w Ostrołęce w 2016 roku. Pani jechała samochodem. Przejeżdżała obok grupki osób, wśród której byli dorośli i dzieci. Trzyletni chłopiec wyrwał się swojemu dziadkowi i wbiegł wprost pod samochód oskarżonej. Odbił się od pojazdu i w wyniku obrażeń wielonarządowych zmarł na miejscu.
Wielu osobom taka sprawa wydaje się jasna – przecież chłopiec wybiegł wprost pod samochód. Tymczasem, po dokładnej analizie sprawy okazało się kierująca miała możliwość uniknięcia wypadku.
Biegli określili, że kobieta jechała z prędkością pomiędzy 58 a 63 km/h. Widząc idące przy drodze dzieci powinna była zachować szczególną ostrożność i zredukować prędkość. Okazało się, że przy zmniejszeniu prędkości samochodu do 45-47 km/h pani mogłaby uniknąć wypadku.
„Przyczyną wypadku było wtargnięcie A. M. pod nadjeżdżający samochód kierowany przez oskarżoną. Oskarżona zachowując się w sposób nieprawidłowy i niezgodny z przepisami ustawy Prawo o ruchu drogowym przyczyniła się do wypadku. Pomiędzy zachowaniem oskarżonej (…) a zaistniałym wypadkiem istnieje związek przyczynowy.” Wyrok Sądu Okręgowego w Ostrołęce z 10 maja 2016r. II Ka16/16
Jak widzicie nieznaczne zmniejszenie prędkości mogło doprowadzić do tego, że dziecko by żyło. Pamiętajmy też, że prędkość dopuszczalna to nie zawsze to samo, co prędkość bezpieczna. A kierowca, ma obowiązek jechać z prędkością bezpieczną. Tutaj, kobieta widząc grupkę dzieci, nawet pod nadzorem dorosłych, powinna zachować szczególną ostrożność i zwolnić.
Pani została skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Ale myślę, że to nie jest największa kara. Wyobrażasz sobie, mieć czarno na białym napisane, że Ty też jesteś odpowiedzialny za śmierć trzyletniego dziecka? Owszem, gdyby nie wybiegł, to by żył. Ale przepisy prawa o ruchu drogowym chronić mają właśnie też przed takimi sytuacjami. A tutaj sąd powiedział jasno – gdyby pani jechała zgodnie z prawem, to mogłaby uniknąć wypadku.
Wymuszenie pierwszeństwa z drogi podporządkowanej
Ograniczenie prędkości często może okazać się kluczowe przy skrzyżowaniach z drogą podporządkowaną.
Kierowca jechał samochodem ciężarowym. Był na drodze z pierwszeństwem. Jechał około 90km/h. To znacznie szybciej niż 60km/h na które zezwalały przepisy. Ale z drugiej strony … to jest często standardowa prędkość, z jaką poruszają się kierowcy. Z drogi podporządkowanej wyjechał mu pojazd prowadzony przez kobietę. Sytuacja dla wielu oczywista – to ona wymusiła pierwszeństwo. Tymczasem Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że kierowca ciężarówki również jest winny. Został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata.
Dlaczego? Sąd zwrócił uwagę na to, że wyjeżdzający z drogi podporządkowanej, powinien to uczynić w sposób bezpieczny, ale ma prawo zakładać również, że inni uczestnicy ruchu respektują zasady bezpieczeństwa w komunikacji. Sąd uznał, że kierująca, chociaż widziała nadjeżdżającego TIR-a to, nawet przy zastosowaniu zasady ograniczonego zaufania nie mogła przypuszczać, że jedzie on z dużą prędkością. Natomiast, gdyby kierowca TIRa poruszał się zgodnie z przepisami, to kobieta w sposób bezkolizyjny przejechałaby przez skrzyżowanie.
„Zasada ustąpienia pierwszeństwa oznacza więc tylko tyle, że kierujący wyjeżdzający z drogi podporządkowanej ma to uczynić w sposób bezpieczny, nie stwarzający zagrożenia dla innych osób znajdujących się na drodze, inaczej mówiąc – bezkolizyjny. Przy czym, o ile nie dysponuje wyraźnymi sygnałami podważającymi zaufanie do owych innych uczestników ruchu, kierując się regułą ograniczonego zaufania ma prawo zakładać, że również oni respektują zasady bezpieczeństwa w komunikacji.” Wyrok SO Warszawa-Praga, z 2 maja 2018r., VI Ka 1077/17
Wtargnięcie na jezdnię – może pieszy zdążyłby przebiec?
Podobne rozważania znajdują się w sprawach o wtargnięcia pieszych na jezdnię. Sądy ustalają czy gdyby kierowca jechał z dozwoloną prędkością, to można byłoby uniknąć kolizji, bo pieszy po prostu zdążyłby przejść przez jezdnię przed samochodem.
W 2012 r Sąd Najwyższy rozpatrywał sprawę śmiertelnego potrącenia kobiety. Kierująca pojazdem jechała z prędkością nie mniejszą niż 80 km/h (ustalenia biegłych). Sądy I i II instancji uniewinniły kierującą uznając, że nawet gdyby jechała z prędkością dopuszczalną, to nie uniknęłaby wypadku. SN uchylił te wyroki i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania zwracając uwagę na to, że w sprawie trzeba ustalić jeszcze dwie kwestie.
Po pierwsze nakazał ustalenie czy gdyby kierująca poruszała się z prędkością dopuszczalną to piesza zdążyłaby przebiec?
„w dalszym ciągu bez odpowiedzi pozostaje pytanie czy gdyby oskarżona od momentu powstania zagrożenia poruszała się swoim pojazdem z prędkością 50 km/h, a nie 80 km/h, w miejscu zdarzenia niedopuszczalną administracyjnie (art. 20 pkt 1 prawa o ruchu drogowym), to uniknęłaby kolizji drogowej w sytuacji, gdy wolniej jadący pojazd daje pieszemu więcej czasu na bezkolizyjne przebiegnięcie jezdni.” Wyrok SN z dnia 9 stycznia 2012 r. V KK 121/11
Po drugie – nakazał ustalenie czy gdyby oskarżona zachowała należytą ostrożność to i tak wystąpiłby skutek w postaci śmierci ofiary, albo ciężkiego uszczerbku na jej zdrowiu.
„Zatem, Sądy obu instancji badając normatywne podstawy odpowiedzialności oskarżonej nie rozstrzygnęły czy naruszone przez nią zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym doprowadziły do istotnego zwiększenia prawnie nieakceptowanego niebezpieczeństwa dla dobra prawnego chronionego przez art. 177 § 2 k.k., którym jest życie i zdrowie osób uczestniczących w ruchu drogowym.” Wyrok SN z dnia 9 stycznia 2012 r. V KK 121/11
Potrącone dziecko na rowerze
Czasami może zdarzyć się tak, że kierujący pojazdem nie poniesie odpowiedzialności karnej, ale jego odpowiedzialność zostanie ustalona na drodze cywilnej, na przykład w procesie o odszkodowanie. Oczywiście, z uwagi na wykupione OC taki kierowca nie poniesie najczęściej odpowiedzialności finansowej. Niemniej jednak sam fakt odpowiedzialności, to czasem o wiele bardziej dotkliwa kara niż pieniądze.
Zobacz też : Ubezpieczyciel domaga się zwrotu wypłaconego odszkodowania. Regres OC.
W 2006 roku, kierowca autobusu potrącił małoletniego rowerzystę. Dziewięciolatek wjechał mu pod koła. Odniósł poważne obrażenia, ale przeżył. Postępowanie karne zostało umorzone z uwagi na to, że małoletniemu nie można było przypisać winy. Rodzice małoletniego dochodzili jednak odszkodowania i zadośćuczynienia z uwagi na to, że kierujący autobusem jechał zbyt szybko.
Biegli ustalili, że przed wypadkiem autobus jechał z prędkością 57 km/h na terenie zabudowanym, w dzień. Prędkość w chwili zderzenia wynosiła 47km/h. Nawet gdyby kierowca jechał przepisowo, to nie zdążył by się zatrzymać.
Niemniej jednak uznano, że kierowca przyczynił się w 1/3 do zaistniałych skutków wypadku. Dlaczego? Gdyby jechał z dopuszczalną prędkością, przy takiej samej reakcji na zaistniałe zdarzenie, prędkość w czasie potrącenia nie wynosiłaby 47km/h tylko 32km/h. Obrażenia jakie odniósłby chłopiec były znacznie mniejsze.
„Według ustaleń Sądu pierwszej instancji, dokonanych na podstawie opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków, przedwypadkowa prędkość autobusu J. wynosiła około 57 km/h. Prędkość administracyjnie dopuszczalna w dniu wypadku ograniczona była na zasadzie przepisów ogólnych do 50 km/h i wartość ta została przez kierującego autobusem przekroczona. Prędkość rozwijana przez autobus J. w chwili
potrącenia wynosiła około 47 km/h. Wyłączną przyczyną zaistnienia wypadku – potrącenia – było zachowanie rowerzysty powoda. W przypadku nie przekroczenia prędkości dopuszczalnej, kierujący autobusem również nie byłby w stanie zatrzymać się przed torem ruchu dziecka. Przy nie przekroczeniu prędkości 50 km/h i przy identycznej reakcji kierującego prędkość potrąceniowa byłaby zmniejszona z 47 km/h do ok. 32 km/h. Kierujący autobusem przez przekroczenie prędkości dopuszczalnej przyczynił się w ok. 1/3 do osobowych skutków wypadku wynikających z akt sprawy” Wyrok SA w Krakowie z 30 grudnia 2015 r. I ACa 1307/15
A teraz pomyśl! Ile razy zdarzyło Ci się jechać 57km/h po terenie zabudowanym? Jak byś się czuł, gdyby przez Twoje bezprawne zachowanie jakieś dziecko miało o 1/3 więcej cierpienia? Byłbyś z siebie dumny? Opowiadałbyś o tym znajomym przy piwku?
#Jeżdżęprzepisowo #jestemdumna
Wiem, że jazda zgodnie z przepisami nie jest u nas powodem do dumy. Wiem, że musi jeszcze sporo czasu upłynąć, żeby coś się zmieniło. Ale proszę, jeżeli doczytałeś/doczytałaś ten wpis do tego momentu, pomyśl o przytoczonych w nim wypadkach, zanim dociśniesz pedał gazu. 10 czy nawet 7 km/h mniej może zrobić ogromną różnicę. Proszę, powiedz znajomemu, który będzie się chwalił, że jechał za szybko, że nie ma się czym chwalić. Proszę, udostępnij ten wpis, jeżeli uznasz go za wartościowy.
Jeżdżę zgodnie z przepisami. Jestem z tego dumna.
Ewa – ten tekst jest bardzo ważny. Oglądałam kilka dni temu stories odnośnie tego wpisu – i masz rację! W Polsce mało osób jeździ przepisowo. Jako osoba jeżdżąca zgodnie z przepisami, niejednokrotnie wyprzedzano mnie na podwójnej ciągłej, na zakręcie, gdzie jest ograniczona widoczność, albo po prostu obtrąbiono mnie za to, że jechałam 80/h w miejscu, gdzie ograniczenie jest do 90/h. Przeraża mnie to, co dzieje się na drogach (brawurowa jazda, nie przestrzeganie przepisów), dlatego czasami mam pewne obawy wsiadając za kierownicę. Co z tego, że ja jeżdżę przepisowo, gdy na drogach tyle wariatów…
Zgadzam się. Niestety jazda zgodnie z przepisami, to nie tylko rzadkość na naszych drogach, ale jak się okazuje też kontrowersyjny i mało popularny temat. Cieszę się, że dzięki temu wpisowi przekonałam się, że nie jestem sama z moim podejściem do tematu.
Przekonałaś mnie, bo ja z reguły jednak tę dziesiąteczkę szybciej jadę. Więcej nie, ale tu właśnie te kilka kilometrów było kluczowe.
Ogólnie zgoda, ale przepisy to nie tylko prędkość, jest spora ilość przepisów ogólnych, których kierowcy nie pamiętają i nie znają więc nie mogą ich zastosować .
O tym w ogóle nie wspominasz, przypuszczam, że też ich nie znasz i nie stosujesz.
Nie tylko prędkość i prędkość…
Zajrzyjcie sobie do kodeksów drogowych….
Prawo o ruchu drogowym to nie tylko: czerwone , zielone i prędkość….
P.s.
Jazda zg. Z przepisami to trudna sztuka, więc nie pisz, że tak jeździsz, bo to prawie niemożliwe…
Nie wiem skąd to przypuszczenie co do poziomu mojej znajomości przepisów ruchu drogowego. Moim zdaniem zupełnie bezpodstawne…
Biorąc pod uwagę statystyki, z których wynika, że 90% kierowców przekracza nagminnie dopuszczalną prędkość oraz że przyczyną większości wypadków jest niedostosowanie prędkości do warunków jazdy, można jednak założyć, że to prędkość jest największym problemem na polskich drogach.
Nie strasz, nie strasz bo się…
W Polsce za przekroczenie prędkości grozi niewiele, a prawdopodobieństwo złapania jest niskie. Do tego wyroki sądów to zawiasy, albo 1 rok więzienia. Powinnaś przytoczyć statystyki wyroków, a nie straszyć bo tylko się ośmieszasz.
Apele jak twoje nic nie dadzą.
Jak miło przeczytać taki wysublimowany komentarz z rana.
Nie straszę, przestrzegam. Na szczęście do niektórych osób moje przesłanie dociera. Co do tego co „powinnam” a czego nie „powinnam” to ja będę o tym decydować.
Półtora roku minęło, ale może napiszę coś od siebie:
Każde społeczeństwo przechodzi drogę rozwoju na zasadzie ewolucji. Obecnie dominujące pokolenie kierowców jest zbyt tępe, by cokolwiek zrozumieć i nie rokuje nadziei na jakąkolwiek poprawę. Do pełnego zrozumienia wagi problemu zacznie coś kumać kolejne pokolenie, czyli ich dzieci. Następne dopiero całkowicie zrozumie, do czego prowadzi brawurowa i niezgodna z przepisami jazda. Z niedowierzaniem w podręcznikach historii będzie czytać, jak to ich dziadki jeździli z ułańską fantazją po wątpliwej jakości drogach.
To jest bardzo mądry i potrzebny wpis. Brawura, a czasem nawet tylko zwykła nieostrożność mogą mieć tragiczne w skutkach konsekwencje i warto zawsze o tym pamiętać. Nigdy nie zrozumiem jak można chwalić się łamaniem przepisów prawa o ruchu drogowym i nie zrozumiem czemu u nas jest takie, a nie inne podejście. W terenie zabudowanym nigdy nie przekraczam dozwolonej prędkości, poza terenem zabudowanym też. Zawsze zwalniam kiedy przejeżdżam przez teren zabudowany, nawet jeżeli trwa to krótko i nie ma ruchu. Natomiast przyznam szczerze, że właśnie w takiej ( i tylko w takiej sytuacji) zdarzało mi się nie jechać ścisle przepisowo. Przykład? Moja droga do pracy przez wioski to taka trochę przeplatanka terenu zabudowanego z niezabudowanym, przy czym są takie miejsca gdzie ten teren zabudowany trwa dosłownie chwilę (nie jest to gminna wioska tylko pare domów na krzyż w oddali). No wiec jadę poza zabudowanym dozwolone 80-90 km, ruchu nie ma dużego, wiem ze wjeżdżam w teren zabudowany i zawsze zwalniam odpowiednio wcześniej i to jest zwolnienie o 20-30 km. Percepcja działa w ten sposób, że wydaje mi się, że się toczę. Wiem tez, ze nikt nie zawraca sobie głowy tym żeby w ogóle zwalniać. Znam trasę i wiem, że teren zabudowany zaraz się kończy. No i nie zwalniam do tych 50 km/h po to zeby przez minutę czy dwie pojechać ściśle przepisowo, jeżeli dookoła mnie nie ma ludzi ani żadnego ruchu, a zaraz i tak wolno mi jechać te 80. Myślę, że większość kierowców miała czasem takie sytuacje, natomiast warto dążyć żeby przepisow po prostu przestrzegać i nie usprawiedliwiać się, że ojtam ojtam nie da się. Rzeczywiście, czasem może zdarzyć się tego rodzaju sytuacja, ale też warto mieć na uwadze, że to 10 km/h więcej może mieć tragiczne konsekwencje.
Już od grudnia drogowe pokraki zaczną jeździć tak jak należy jeździć.
Czyli kierowca zawsze winny ! Bo albo przekraczy administracyjnie dopuszczalną prędkośc wynikającą ze znaków albo przekroczy prędkością bezpieczną. A dolnym progiem dla prędkości bezpiecznej jest… uwaga – 0 km/h … Czyli kierowca jadąc dajmy na to 30 km/h i ktoś wtargnie na jezdnię ( nie na pasach nawet) tuż przed maskę i ginie to można stwierdzić że gdyby jechał 20 km/h to by pieszy przeżył. To to jest chore.Ale gdy kierowca jedzie wolno tzw. bezpieczną – tzn w jego, subiektywnie rozumianej prędkością to to jest artykuł za …. zbyt wolną prędkość, też subiektywnie rozumianą – tym razem przez policjanta i mandat za utrudnianie oraz stwarzanie zagrożenia dla innych uczestników ruchu – czyste rozdwojenie jaźni !
Wszyscy polscy kierowcy jeżdżą ściśle według przepisów! W terenie zabudowanym jeżdżą równo 50 km\h i bardzo pilnują aby nie przekroczyć o jeden więcej. Przepuszczają pieszych jak tylko ich zobaczą przed przejściem. Pojazdy polskich kierowców spełniają wszystkie wymogi techniczne. Polisy są wykupowane skrupulatnie co do dnia. Zawartość alkoholu we krwi to równe zero. To nie bajka to prawda. Wystarczy że przejadą magiczną kreskę na mapie zwaną granica państwa. Za nią czy to w Niemczech, na Słowacji, Czechach itd. mamy wzorowych kierowców. Można. I to nie kwestia edukacji tylko nieuchronności drastycznej kary. Inaczej nie potrafimy…
Nagrodę powszednią za moją przepisową jazdę odbieram codziennie w postaci soczystych wiązanek, puchar comiesięczny odbieram w postaci próby rękoczynów, a nagrodę główną odebrałem rok temu gdy w terenie zabudowanym inny pojazd staranował mnie od tyłu o mało nie zabijając mi dzieciaka (dzięki Bogu za moje kombi załadowane gratami na wakacje).