Znacie ideę jednego małego słowa, które przybieramy sobie po to, żeby towarzyszyło nam w nadchodzącym roku? Żeby wyznaczało kierunek naszych działań, przypominało o tym, co dla nas ważne. Żeby przyświecało nam na drodze do osiągnięcia celu, albo było światełkiem rozjaśniającym i rozgrzewającym codzienność. Idea jednego małego słowa zapoczątkowana została przez Ali Edwards, a dowiedziałam się o niej jakiś czas temu u Aliny z bloga DesignYourLife.
W zeszłym roku przybrałam sobie słowo consistency, w znaczeniu konsekwencji, stałości w działaniu. Zależało mi na tym, żeby rok 2017 upłynął pod znakiem takiej mrówczej, drobnej, stałej pracy wykonywanej codziennie. Żebym powoli dążyła do celu, unikała wielkich zrywów, po których następują okresy wyciszenia i nicnierobienia.
Byłam ciekawa, czy takie jedno słowo, może rzeczywiście coś zmienić w rzeczywistości. Czy nie okaże się, że tak, że po pełnym noworocznej atmosfery styczniu przyjdzie normalne życie, które pozwoli zapomnieć o noworocznych postanowieniach, planach i celach i jednym, wybranym słowie.
Okazało się, że nie. Wybrane słowo towarzyszyło mi przez cały rok. Pracowałam ciężko. Systematycznie. Z perspektywy czasu wiem, że nie zawsze rozsądnie wyznaczałam cele i kierunki tej pracy, no ale cóż. Człowiek uczy się całe życie. Czy uważam, że jedno słowo ma rzeczywiście magiczne znaczenie, pozwalające na zmiany w rzeczywistości? Nie. Nic samo się nie zrobi. Ale wyznaczenie takiego słowa-symbolu, połączone z odpowiednim nastawieniem, może pomóc nam w codziennym motywowaniu się do działania. Co Wy sądzicie o tej koncepcji?
Moje słowo na 2018 rok
Moje słowo na ten rok wcale nie jest traktowane przeze mnie jako jedno małe słowo. To dla mnie słowo duże. Powiedziałabym nawet, że ciężkie, dużego kalibru. Pewnie dlatego też zdecydowałam się na jego polską wersję. Wersja w języku angielskim, chociaż brzmi niemal identycznie, jakoś nie ma dla mnie takiego mocnego wydźwięku. Nie przemawia do mnie tak, jak jego polski odpowiednik. Jakie jest moje jedno, całkiem spore słowo, na 2018 rok? To coś, czego nie raz mi brakowało. Co wydawało mi się nieosiągalne, kiedyś, kiedy słyszałam, że jestem zdolna ale leniwa, że zawsze robię wszystko za pięć dwunasta i że jestem bałaganiarą. To … dyscyplina
Dyscyplina w 2018 roku
Nawet największe marzenia, najskrupulatniej opracowany plan działania i najlepsza motywacja nie pomogą, kiedy braknie nam codziennej dyscypliny w dążeniu do celu. Mi całkiem nieźle idzie dyscyplinowanie się, jeżeli chodzi o pracę. Nie mam z tym większego problemu. Jeżeli mam coś do zrobienia- siadam i robię. Nie zawsze mi się chce – ale mam na to sposoby. Czasem pomarudzę, czasem poprzeklinam ale w końcu zabieram się do roboty. Ale z drugiej strony – nie jestem asertywna, mam tendencję do brania na siebie za dużo, do podejmowania działań, które na dłuższą metę niewiele mi przynoszą. W tym obszarze chciałabym bardziej trzymać się w ryzach – dyscyplinować się 🙂
Podobnie w innych dziedzinach życia. Zdrowe odżywianie, porządek i dobra organizacja przestrzeni, aktywność fizyczna, dbałość o codzienną, przyjemną rutynę i sprzyjające otoczenie, medytacja, nauka języków. Wszystkie te drobiazgi, które nie zrobią się same, a są niezbędne ( albo przynajmniej pomocne) w codziennym życiu.
Mam nadzieję, że za rok o tej porze będę mogła powiedzieć Wam, że 2018 to był zdyscyplinowany rok! Oczywiście nie zamierzam wylewać dziecka z kąpielą. Wiem, że odpoczynek jest ważny, a małe guilty pleasures od czasu do czasu to konieczność. Nie jestem robotem, odczuwam zmęczenie, zdarza mi się gorszy dzień. Dzień spędzony w pidżamie, na kanapie z serialami i czekoladą potrafi mi naładować wyczerpane baterie. Nie zamierzam z tego rezygnować. Raz na czas odrobina braku dyscypliny jest koniecznością. Bo w końcu jedno małe słowo ma służyć nam – nie odwrotnie!
Wybraliście swoje słowo na 2018 rok? Zdradzicie jakie?
Kurczę, nie sądziłam, że to naprawdę działa. Chyba powinnam takim słowem wykleić ścianę w domu i w pracy. 😉 pomyślę. Podziwiam Twoją samodyscyplinę – a widzisz, już z niej korzystałaś w 2017 roku ?
Ola, spróbuj! Może akurat 🙂 Z samodyscypliny korzystałam w 2017 roku bardzo wybiórczo 🙂 Ale słowo zobowiązuję, więc już obiecałam sobie poprawę. I nawet wcielam w życie ;D Swoją drogą ciekawe jak by patrzyli w pracy na wyklejenie sobie ściany jednym słowem…
Może lepiej poprzestać na tapecie na pulpit i w telefonie ?
O, to podobnie jak u Syna na Szczycie 😉 Od Nowego Roku ma przykazane, że najpierw nauka, a potem bajki 😉
To pozdrowienia dla Syna na Szczycie! Mam nadzieję, że i jemu i mnie uda się wytrwać w dyscyplinie do końca roku i dłużej 😀
Ja swoje słówko chyba już mam. Daję mu jednak jeszcze czas do dojrzewania. Lepiej upewnić się przed ostateczną deklaracją. Kiedyś pochopna decyzja kilka złych rzeczy do życia przyniosła.
Jola, to daj znać jakie słówko wybrałaś, jak ono już dojrzeje! Oj pochopne decyzję potrafią czasem namieszać w życiu, ale dzięki temu człowiek się uczy 🙂
Tą ideę od roku obserwuję na różnych blogach i zawsze mnie zadziwia, że pozornie małe i nieużyteczne słowo może tyle dobrego zdziałać w naszym życiu! Jak to się dzieje, że umowne słowa ma realny wpływ na nasze czyny?
Chyba muszę się tego bliżej przyjrzeć i kto wie… może wypróbować w tym roku na sobie?
Sama się nad tym zastanawiam! Ale coś w tym jest 🙂 U mnie zmienia się dzięki tym słówkom coś w moim nastawieniu.Zaczynają mi one towarzyszyć na co dzień. A wiadomo, wszystko jest w głowie!
W zeszłym roku podchodziłam dosyć sceptycznie do „one little word”, ale w końcu je wybrałam. Tym słowem było zdrowie, ponieważ chciałam poprawić i popracować nad swoim zdrowiem, kondycją, wydolnością, zdrową dietą. Ale jak dobrze wiesz, słowo „zdrowie” wywróciło życie moje i moich bliskich i kazało przyjrzeć mu się jeszcze dogłębnie. Dlatego też wierzę w magię małego słowa.
Słowo na 2018 rok już mam, ale dojrzewam jeszcze do myśli, czy to to określenie czy może warto je zmienić 🙂