You are currently viewing „Artur Hajzer. Droga Słonia” biografia

„Artur Hajzer. Droga Słonia” biografia

Artur Hajzer. Himalaista, biznesmen, twórca marki Alpinus i  programu Polski Himalaizm Zimowy.   Człowiek, który jako dwudziestokilkulatek wspinał się w górach wysokich, na wyprawach razem z Jerzym Kukuczką i Wandą Rutkiewicz. Po wypadku pod Mount Everest, kiedy lawina porwała polskich himalaistów, z których pięcioro zginęło, po śmierci Jerzego Kukuczki, a także z uwagi na problemy zdrowotne, w 1989 roku przerywa wspinanie po górach wysokich. Zajmuje się życiem na nizinach. Razem z Januszem Majerem zakładają firmę ADD i tworzą m.in. znaną markę Alpinus. W góry wysokie wraca po 16 latach. 8 lat później odpada od ściany Gaszerbrum I i ginie.  W międzyczasie tworzy program Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015 – przez jednych doceniany, przez innych nazywany „przedszkolem Hajzera”.

Kiedy odtwarzam w pamięci ostatnio przeczytane przeze mnie książki,  na pierwszy plan zdecydowanie wysuwają się biografie bądź książki z elementami biograficznymi. Sporo tam też  książek dotyczących osób wspinających się po górach wysokich. Himalaizm staje się ostatnio coraz bardziej popularny na nizinach. Nie mówię tu tylko o tym, że dzięki wyprawom komercyjnym najwyższe góry świata stają się coraz bardziej dostępne, ale przede wszystkim o tym, że dzięki doniesieniom medialnym z kolejnych wypraw, dzięki coraz to nowym pozycjom na rynku wydawniczym czy relacjom samych wspinaczy w mediach społecznościowych, coraz więcej osób niezwiązanych w żaden sposób ze wspinaczką, może podejrzeć trochę tego niedostępnego świata.

„Artur Hajzer. Droga Słonia”

Biografia autorstwa Bartka Dobrocha (przewodnika tatrzańskiego, dziennikarza, znanego z poruszania tematyki górskiej, współautora książki „Broad Peak. Niebo i piekło”) prowadzi nas przez życie Himalaisty, zaczynając od samego początku, od rodzinnych korzeni, a następnie przez niezbyt proste dzieciństwo. Jego ojciec, Stanisław Hajzer był muzykiem, „muzycznym ojcem” dla pokolenia młodych skrzypków. Niestety ojca w życiu Artura Hajzera (o którym na przesłuchaniu u znanego pianisty Andrzeja Jasińskiego powiedziano, że nie przejawia talentu muzycznego) brakowało, a trudna relacja z nim ponoć dawała o sobie znać również w późniejszym życiu.

Hajzer, do którego już w szkole przyplątał sie pseudonim „Słoń” (ponoć ze względu na jego „słoniowatość”) zaczyna się wspinać bardzo wcześnie. W wieku 12 lat, razem z harcerstwem jeździ na pierwsze biwaki na Jurę Krakowsko-Częstochowską. Jego kurs skałkowy odbywa się w sposób nieoficjalny, jako że Hajzer nie ma ukończonych jeszcze 16 lat. Już jako dziewiętnastolatek, na pytanie o to, co jest dla niego w życiu ważne, odpowiada, że będzie się wspinał.

Z góry wysokich na szczyty biznesu

W książce znajdziemy oczywiście relacje z wypraw w góry wysokie. Spodobało mi się to, że historia przebiega tutaj tematycznie a nie chronologicznie. Jeżeli mamy trzy wyprawy na Lhotse, to opisane są one w jednym rozdziale, pomimo tego, że w międzyczasie Hajzer brał udział również w innych wyprawach. Ten zabieg sprawia, że mamy zagadnienia spokrewnione ze sobą w jednym miejscu, a jednocześnie wszystko jest bardzo dobrze opisane, wraz z datami, dzięki czemu nie pogubimy się w całości .

Ci, którzy górami interesują się średnio, również znajdą w tej biografii coś dla siebie. Artur Hajzer, tuż po przemianach ustrojowych i gospodarczych, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych wchodzi na ścieżkę biznesu, tworząc od podstaw outdoorową markę Alpinus. To bardzo ciekawa historia szybkiego wzrostu i bolesnego upadku znanej, polskiej marki oraz ciekawy wgląd w to, jak wyglądało tworzenie „wielkiego biznesu” w latach dziewięćdziesiątych, w czasach rozkwitu handlu na bazarach, prosto z, nostalgicznie przez niektórych wspominanych, „szczęk”.

Smaczki

Bardzo lubię biografie, które są maksymalnie rozbudowane. Niektórych nadmierna szczegółowość odstrasza ( takie opinie słyszałam m.in. o „Wandzie” Anny Kamińskiej, która mnie osobiście bardzo się spodobała), dla mnie stanowi wręcz element przyciągający. Tutaj tych smaczków znajdziemy sporo. Bo dowiemy się między innymi tego, że młody Artur Hajzer „nie samą wspinaczką żył”, ale jako mieszkaniec Śląska, polskiego zagłębia bluesowego, wraz z  kolegami ochoczo chodził do legendarnego klubu studenckiego „Puls”, gdzie zdarzało mu się nawet przygrywać od czasu do czasu na harmonijce ustnej.

Dzięki takim smaczkom, możemy poznać nie tylko „przełomowe momenty życia”, ale też podejrzeć trochę codzienności. Dowiedzieć się, co jedli wspinacze w bazie w latach osiemdziesiątych, czym zajmowali się w czasie oczekiwania na akcje górską, jakie książki czytali, jaka towarzyszyła im muzyka – kto słuchał Doorsów, Floydów i Zeppelinów, kto śląskiego bluesa, a kto przygrywał na gitarze piosenki Kaczmarskiego.Te smaczki nadają niezwykłego klimatu całej opowieści.

Duży plus dla autora również za przybliżenie i wytłumaczenie niektórych zagadnień. Chociażby za przeliczanie siły nabywczej pieniądza w latach osiemdziesiątych. Bo chociaż mamy świadomość tego, że ta siła była inna, to jednak czytając, że Hajzer zdobył roczne stypendium w wysokości 12 000 zł, siłą rzeczy do głowy przychodzi nam „nasze, współczesne” 12 tysięcy. Tymczasem autor przypomni ( a może uświadomi), że w 1981 roku, było to mniej niż półtorej średniej krajowej. Mało tego!  Dowiemy się, co za te pieniądze można było, w lutym 1982 roku kupić : ile litrów mleka, ile kilogramów kiełbasy zwyczajnej. Przypomni również, że rozważania o sile nabywczej pieniądza w tamtych czasach, to też rozważania bardzo  teoretyczne. Bo w dobie reglamentowanej żywności, fizycznie i tak zakup tych rzeczy był problematyczny.

Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015

Bartek Dorboch w swojej książce poświęca też spory fragment programowi Polskiego Himalaizmu Zimowego 2010-2015. Pod koniec 2009 roku pozostawało pięć niezdobytych zimą ośmiotysięczników. Z dziewięciu ośmiotysięczników zdobytych zimą wcześniej, aż 8 zdobyli Polacy ( z czego 7 w latach osiemdziesiątych). Z „Drogi Słonia” możemy dowiedzieć się nieco więcej o tym, jak powstawał program, jak pozyskiwano jego uczestników, jak przebiegały wyprawy. Możemy poczytać o jego blaskach i cieniach. Bo program, zwłaszcza po wypadkach na Makalu w 2011 roku (poważne odmrożenia i amputacje u dwójki Himalaistów), a potem pod Broad Peakiem w 2013 roku, był szeroko krytykowany, a znaczna część tej krytyki skierowana była właśnie w stronę Artura Hajzera.

Program nazwany został „Narodowym Programem Narażania Młodych” (od tytułu artykułu, który ukazał się w Rzeczpospolitej), niektórzy mówili o „przedszkolu Hajzera” sugerując, że zabiera on w góry wysokie młodych i niedoświadczonych wspinaczy. W książce możemy poznać stanowisko obu stron. Zarówno niektórych z uczestników tamtych wypraw, jak i innych himalaistów oraz osób postronnych, w tym dziennikarki Moniki Rogozińskiej, autorki słynnego artykułu, który pojawił się w Rzeczpospolitej.

Dziś program Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 nosi imię Artura Hajzera.

Przyjemność lektury

To, co dla mnie najcenniejsze w czytaniu biografii, to możliwość połączenia przyjemności z czytania i nauki, jaką każdy może dla siebie wyciągnąć z lektury. Biografię Artura Hajzera czytałam z dużym zaciekawieniem i z dużą przyjemnością. Napisana jest bardzo sprawnie, wciąga. Jednocześnie jej język nie przesłania treści. Stanowi tło i sposób dla przedstawianej historii pozostawiając jej głównego bohatera na pierwszym planie. to ogromny plus tej książki i za to należą się autorowi gratulacje.

Oczywiście mówiąc o przyjemności z lektury mam na myśli doznania raczej natury estetycznej – należy pamiętać o tym, że w książce znajdziemy też opisy momentów przykrych, wypadków, tragedii, trudno mówić tutaj o czytaniu ich „z przyjemnością”.

Blaski i cienie natury ludzkiej

Lektura przybliża nam nie tylko postać słynnego himalaisty, ale też blaski i cienie natury ludzkiej. Bo pozycja ta nie jest laurką dla Artura Hajzera. Autor dopuszcza do głosu zarówno wypowiedzi pochwalne, jak i krytyczne, tworząc nam obraz człowieka z krwi i kości, z pakietem wad i zalet. Jednocześnie pozostawia nam miejsce na wyrobienie sobie własnego zdania. „Artur Hajzer. Droga Słonia” to też pozycja, która po raz kolejny pokazuje, że osiąganie sukcesu, spełnianie marzeń zawsze ma swoją cenę. Nie tylko tę, jaką ostatecznie poniósł Artur Hajzer, ale przede wszystkim tę, ponoszoną na co dzień.

To także kopalnia wiedzy o rzeczywistości wypraw lat osiemdziesiątych. Skąd zdobywało się pieniądze na wyprawy? Jak się je organizowało? Czym zajmowali się wspinacze na co dzień?

Jeżeli do tego wszystkiego dodamy szereg smaczków i ciekawostek zawartych w tej historii, wsłuchamy się w głos dziesiątek rozmówców, dopuszczonych do głosu w tej książce, popatrzymy na archiwalne i współczesne zdjęcia, na zmieniającą się rzeczywistość, na blaski i cienie ludzkiej natury, to wyłania nam się z tego bardzo ciekawa lektura. Serdecznie Wam ją polecam!

Na koniec, słowem wyjaśnienia – książkę otrzymałam od Wydawnictwa Znak, co absolutnie, w żaden sposób nie wpłynęło na treść mojej opinii o niej.  Dajcie znać w komentarzu, co ciekawego ostatnio czytaliście!

Po więcej moich wrażeń z ciekawych lektur zapraszam do kategorii Książki.

Zobacz też :

Ten post ma 5 komentarzy

  1. Niby góry to moja codzienność, ale jakoś niezbyt kręcą mnie tematy wysokogórskie 😉

  2. Jak wiesz, uwielbiam biografie, a ostatnio coraz bardziej wciągają mnie historie ludzi gór. Twoja recenzja tej książki sprawiła, że na pewno sięgnę po nią w najbliższym czasie. Jestem ciekawa tych wszystkich smaczków, o których wspominasz w artykule.

    1. Lawyerka

      Bardzo się cieszę! Jestem ciekawa jak Ci się spodoba!

    1. Lawyerka

      Mam nadzieję, że Ci się spodoba!

Dodaj komentarz