Tak, jak pisałam zeszłym miesiącu – praktykowanie wdzięczności jest dla mnie bardzo, ale to bardzo ważne. Pomaga w cieszeniu się z małych rzeczy, w utrzymywaniu pozytywnego nastawienia. Dzięki temu bardziej doceniam rzeczywistość w lepszych czasach i trzymam się w pionie, kiedy przychodzą trudności i załamania.
Dziś kolejny wpis z trzema małymi wdzięcznościami. Dlaczego? Dlatego, że wierzę, że pozytywnym nastawieniem warto się dzielić. Gdyby ktoś nie podzielił się nim kiedyś ze mną, to pewnie byłabym dziś zupełnie inną osobą. To jest taki mój sposób na to, żeby się odwdzięczyć. Jeżeli skorzysta na tym, chociaż jedna osoba, to super! No, to lecimy!
Jestem wdzięczna, za to, jakich ludzi mam wokół
Pisałam Wam, że mój sierpień, to był raczej miesiąc pod wozem. Wrzesień też zaczął się u mnie trzęsieniem ziemi. Mówi się o tym, że wszystkie niełatwe momenty pomagają zweryfikować rzeczywistość. Coś w tym jest.
U mnie, na szczęście okazało się, że w tej rzeczywistości nie jestem sama. Że niezależnie od kryzysu, mam do kogo zadzwonić, ma mnie kto wyciągnąć na kawę, lody, na wypad na miasto albo do zoo. Mam z kim przegadać pół nocy i powisieć na telefonie. Tacy ludzie wokół to skarb! Dobrze wiedzieć, że jak coś wali Ci się na głowę, to znajdzie się ktoś, kto od razu zaproponuje, że pomoże Ci ten bałagan posprzątać….
Jestem wdzięczna za … całe i zdrowe
Wiem, że mogło to tak zabrzmieć, ale z tym „coś wali się na głowę” to właściwie nie była żadna przenośnia. To sytuacja jak najbardziej realna i namacalna, bo nie tak dawno, urwała mi się półka, na której stało mnóstwo ciężkich rzeczy. Pokazywałam Wam to na moim Instastories i dziękuję za wszystkie wiadomości, które wtedy otrzymałam. To było bardzo miłe.
Oczywiście, kiedy na początku zobaczyłam ten bajzel, to nie zaświeciła mi się aureolka nad głową, nie uśmiechnęłam się i nie przejawiałam w żaden sposób tego słynnego „pozytywnego nastawienia”. Oj niee… Powiedziałam to, co jakieś 90% osób mówiących w języku polskim powiedziałoby w takiej sytuacji.
Ale potem pomyślałam sobie – urwało się, spadło, trudno. Tak naprawdę w tej sytuacji było dużo, duuużo szczęścia. Naprawdę jestem wdzięczna za to, że ta półka nie spadła na mojego kota, albo na mnie ( wszyscy kociarze zrozumieją kolejność). Za to, że chociaż z odkładaniem rzeczy na miejsce bywa u mnie różnie, to tym razem odstawiłam lustrzankę, którą kilkadziesiąt minut wcześniej w tym miejscu robiłam zdjęcia (szkoda, że nie odstawiłam blendy, ale na całe szczęście, mimo kilku niewielkich dziur i przetarć, nadaje się do użycia).
Jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało, naprawdę chwilę po tym wszystkim, cieszyłam się, że ta półka spadła w niemal najlepszym możliwym momencie. Chociaż nie powiem, żebym z radością sprzątała potem cały ten bałagan 😉
Jestem wdzięczna za powrót do porannej rutyny
Pisałam Wam o tym niedawno na Instagramie – niemal cały ostatni rok próbowałam przestawić się z trybu życia skowronka, na tryb życia sowy. Bywało raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie to nie była moja bajka. Najlepiej się czuję, kiedy mogę wstać wcześnie rano. Poranek, to jest dla mnie najlepszy czas, na zajęcie się sobą. Zdecydowanie lepiej też pracuje mi się w pierwszej połowie dnia.
Dlatego niesamowicie cieszę się z tego, że znów mogę ułożyć sobie poranną rutynę po swojemu. Okazuje się, że na powrót do bycia skowronkiem nie potrzebowałam wcale okresu przejściowego. Bez problemu zasypiam między 22 a północą i bez problemu budzę się mniej więcej między 5.30 a 6.30. Dzięki temu mam czas na powolny rozruch i pielęgnowanie wszystkich moich porannych rytuałów, które tak bardzo lubię.
Ciekawa jestem jak jest z tym u Was – kto jest skowronkiem a kto sową?
To tyle, jeżeli chodzi o moje trzy małe wrześniowe wdzięczności. Oczywiście na co dzień, o wiele więcej jest u mnie powodów do bycia wdzięczną. Nie sposób ich wszystkich wymienić, ale warto na nie zwracać uwagę. Jeżeli tylko macie ochotę, podzielcie się swoimi powodami do wdzięczności! Napiszcie mi w komentarzu, co dobrego Was ostatnio spotkało. Wiem, że czyta mnie również trochę osób blogujących, zachęcam Was do tworzenia podobnych wpisów na Waszych blogach. Warto się dzielić pozytywną energią. A może już macie takie wpisy u siebie? Jeżeli tak, to podrzućcie mi linki w komentarzach!
Dobrze, że wyszłaś cało i Kicia też.
Szkoda, że mogę być na razie tylko słowami, ale mam nadzieję że jesień będzie czasem osobistych spotkań. :*
Bardzo dobry pomysł na zapisywanie takich momentów wdzięczności, ja chyba zacznę wstawiać wcześniej by zacząć tym dzień. 🙂
Ola! Polecam! To jest naprawdę super sprawa! Pomaga złapać dobre nastawienie od rana! Nie ukrywam, że również liczę na jesienny czas osobistych spotkań 🙂 Chociaż te 'wirtualne’ rozmowy też były dla mnie mega, meeega budujące w ostatnim czasie <3
Groźnie wygląda to urwanie półki, dobrze, że ucierpiały tylko przedmioty.
Jestem 100% sową i śpiącą królewną, mój organizm buntuje się przeciwko zbyt wczesnemu wstawaniu. Ewidentnie nie dla mnie poranne zrywanie się z łóżka.
Noo wyglądało to na początku trochę przerażająco. W dodatku kotka tak się przestraszyła, że na 3 godziny schowała się pod wanną, a potem bała się do tego pokoju wchodzić. Ale tak jak mówisz, na szczęście jesteśmy całe i zdrowe. Zawsze mnie ciekawiło, jak to jest, że niektórzy lepiej działają za dnia, wczesnym rankiem, a inni nocą. Wydawało mi się, że to jest może kwestia przyzwyczajenia, ale ja przez prawie rok próbowałam się przestawić i prawie nabawiłam się problemów ze snem, więc chyba coś więcej jest na rzeczy 😀
Jak patrzę na tę półkę dobrze, że nie stało tam nic, co mogło ucierpieć i byłoby tego szkoda. Za często takie nieszczęścia idą w parze.
Ja jestem zdecydowanie sową. Próbowałam się przestawić, bo rano mam więcej czasu na pracę (nikt z domowników mi nie przeszkadza), ale przegrałam. Nie wiem, jak się przestawić na wcześniejsze zasypianie. Organizm ma swoją godzinę i czego bym nie robiła, wcześniej nie zasypiam.
No właśnie mi też się kiedyś wydawało, że wczesne czy późne wstawanie/zasypianie to jest kwestia przyzwyczajenia i wyrobienia sobie odpowiednich nawyków. Ale ja przez prawie rok męczyłam się, żeby przestawić się na tryb nocny i czasem nawet udawało mi się złapać jakiś tam rytm, ale jednak to nie było to. A teraz wystarczyły dwa dni i wróciłam do porannego wstawania. Jednak to jest moja pora 🙂
Ja również należę do tych, co wcześniej lubią wstawać 🙂 Próbowałam kilka razy siedzieć do późnego wieczoru i nie dało rady. Dla mnie jak wysiedzę do północy jest sukcesem. Z rana w ogóle mam więcej energii i motywacji by coś zrobić. A wieczór zostawiam na serial lub książkę 🙂
Ja mam bardzo, bardzo podobnie! Późnym wieczorem to nawet z serialem/książką mam problem, bo od razu zasypiam 😀