No i mamy październik! Jesień pełną parą. Temperatury w ciągu jednego, wrześniowego weekendu spadły o kilkanaście stopni i zaczął się sezon na botki i płaszcze. Powoli ta jesień zaczyna być też widoczna w barwach otoczenia. Właściwie z dnia na dzień robi się coraz bardziej żółto i złoto. Dla mnie to zazwyczaj był czas obniżonego nastroju, narzekania na to, że dzień jest coraz krótszy. W tym roku, na szczęście jeszcze mnie to nie dopadło. Tym razem lato było dla mnie zdecydowanie zbyt długie i zbyt męczące. Nie tylko pogodowo. Jesień to dla mnie nowe rozdanie.
Rewolucyjny wrzesień
Sierpień to dla mnie był miesiąc pod wozem. Wrzesień za to był zdecydowanie miesiącem rewolucji. Ponad rok temu, w marcu, pisałam Wam, że przewróciłam swoje życie do góry nogami. Wtedy rewolucja dotyczyła zmiany ścieżki zawodowej – po skończonej aplikacji adwokackiej, zdecydowałam, że nie chcę być adwokatem. Tamta rewolucja przebiegła bezkrwawo. Wiedziałam czego chcę, nie miałam wątpliwości.
We wrześniu dużo zmian zaszło natomiast w moim życiu prywatnym. Nie będę Was może tym wszystkim zanudzać, ale koniec końców, powoli muszę się uczyć życia na nowo, w nowych, zmienionych okolicznościach. To nie jest łatwe, zwłaszcza, jeżeli trzeba pozbyć się nawyków wyrabianych przez lata, nauczyć się radzić sobie samodzielnie. Z tym bywa raz lepiej, raz gorzej. Ale nie narzekam, daję radę, idę do przodu.
Realizacja wrześniowych planów
Pomimo rewolucji, nie najgorzej poszło mi z realizacją wrześniowych założeń, o których mogliście przeczytać w tym (KLIK) wpisie. Po pierwsze, to miał być miesiąc dla mnie i mojej równowagi psychicznej. I na tym polu bardzo się starałam. Pilnowałam tego, żeby cieszyć się z małych przyjemności, zachowywać spokój niezależnie od okoliczności, być wdzięczną za to, że jest jak jest. I tego, żeby dać sobie czasem prawo do gorszego dnia, a po gorszym dniu podnieść się i iść dalej.
Zadowolona jestem z realizacji moich planów blogowych. To zmiany niezbyt widoczne dla czytelników, ale dodałam w końcu zakładkę „współpraca” i wdrożyłam certyfikat SSL. Z tym drugim miałam trochę zabawy i problemów, ale koniec końców, po dwóch dniach kombinowania, dałam radę. Niestety, wszystkie dostępne poradniki w sieci, dotyczące tego tematu u mnie nie zadziałały i musiałam szukać własnej drogi 🙂
Powoli też układam sobie plan na końcówkę roku – jeżeli chcecie o czymś poczytać na blogu, to jest dobry czas, żeby dać mi o tym znać w komentarzu!
We wrześniu przeczytałam „Aptekę w getcie krakowskim” – wspomnienia Tadeusza Pankiewicza,polskiego farmaceuty, który pracował i mieszkał w krakowakim getcie, prowadząc aptekę „Pod Orłem”. Kawał przykrej historii krakowskiego Podgórza, który polecam nie tylko Krakusom.
Wrześniowe wpisy
We wrześniu na blogu pojawiło się też kilka wartościowych ( moim skromnym zdaniem 😉 ) wpisów, dotyczących tematyki prawnej i okołoprawnej. Zapraszam to lektury, jeżeli jeszcze ich nie czytaliście.
Październik
Po wrześniowych rewolucjach na październik nie szykuję żadnych rewolucyjnych planów. Wręcz przeciwnie. Chcę dać sobie jeszcze trochę czasu, na to, żeby uporządkować wszystkie swoje sprawy.
Po pierwsze odpocząć
Po pierwsze, chciałabym w tym miesiącu odpocząć. Zmienić otoczenie, oderwać głowę od codzienności. Czuję, że potrzeba mi urlopu. I mam nadzieję tę potrzebę wkrótce zrealizować. Jeżeli jesteście ciekawi gdzie i kiedy, zachęcam do obserwowania mojego Instagrama – na pewno dam znać na Instastories 🙂
Po drugie ogarnąć otoczenie
W październiku chciałabym też uporządkować przestrzeń wokół siebie. Z natury jestem zbieraczem, osobą, której wszystko się przydaje, a to nie ułatwia życia. Dlatego mam kilka takich półek, i kilka takich szuflad, i kilka takich szafek i zakamarków, które wymagają rachunku sumienia. wielkiej rewolucji nie będzie. Nie planuję zostać minimalistką 🙂
Po trzecie ogarnąć kondycję fizyczną
Praca w domu, długie godziny przed komputerem, niewiele ruchu. Niestety tak wyglądały u mnie ostatnie tygodnie. Wiele osób myśli, że osoby pracujące w domu, same układające sobie rytm pracy, mają tak łatwo – mogą robić co chcą i kiedy chcą i na wszystko mają czas. U mnie to tak nie wygląda. Niestety, mój czas nie dzieli się na „pracę” i „czas wolny”. To wszystko się bardzo przeplata. Dlatego też, łatwo jest mi odpuścić sobie to, co jest ważne, ale nie jest pilne (czas na aktywność), na rzecz codziennej bieżączki. Ale nie chcę działać w ten sposób i tego muszę przypilnować w październiku.
Po czwarte – hiszpański!
To był już punkt na mojej liście w poprzednim miesiącu, ale przyznaję się bez bicia – dałam ciała. We wrześniu niewiele czasu poświęciłam temu językowi. Chciałabym to nadrobić. Czy ktoś z Was uczy się na własną rękę hiszpańskiego? Z czego korzystacie?
Po piąte – nadrabiam książkowe zaległości
Przez te wszystkie wrześniowe rewolucje i bieżączki nie miałam tak naprawdę czasu na to, żeby sobie posiedzieć i poczytać. Stos książek do przeczytania ciągle u mnie rośnie. I ten fizyczny ( głównie książki pożyczone z biblioteki, ale nie tylko) i ten nienamacalny (lista książek, które chciałabym przeczytać). Październik to dobry czas, na znalezienie chwili dla siebie i książki, z aromatyczną herbatą, kocykiem i kotem na kolanach.
Jak Wam minął wrzesień? Jakie macie plany na październik? Podzielcie się nimi proszę w komentarzu <3
Urlop na jesień – super pomysł. Łatwiej potem będzie przeczekać zimę.
Październik to dla mnie przede wszystkim miesiąc cieszenia się kolorami jesieni, dlatego planuję kilka wycieczek po Małopolsce i Śląsku, aby się nimi podelektować. Chciałabym też wybrać się do kina na: „Kamerdynera”, na krakowskie Targi Książki i chociaż ze dwa razy do jakiegoś muzeum.
U mnie październik zaczął się urlopem. Teraz też muszę zabrać się za ogarnięcie otoczenia. Chyba jutro zabiorę się za porządki w szafach i pozbycie się zbędnych przedmiotów. Będę się psychicznie przygotowywała do radykalnych kroków związanych z blogiem. Czas pozbyć się sentymentów.