Zawsze uważałam, że życie tu i teraz, cieszenie się z małych rzeczy i zwracanie uwagi na przyjemne drobiazgi przynosi wymierne korzyści. Jednak przez ostatnie kilka lat moje „uważanie” ograniczało się głównie do teorii. Życie na wysokich obrotach, skupienie na pracy i szybkie tempo nie sprzyjały tak naprawdę cieszeniu się z drobnostek i celebrowaniu codzienności. O ile rok temu latem miałam trochę czasu na chodzenie po górach, tak zeszłoroczna wiosna zleciała mi nie wiadomo kiedy. Nie chciałam, żeby powtórzyło się to również teraz. Dlatego lojalnie uprzedzam. Jeżeli masz już powoli dość zachwycania się wiosną, niekończących się zdjęć kwiatków i trawy, to ten wpis raczej nie jest dla Ciebie. Jeżeli jednak tak jak ja wpadasz w dziecięce zachwyty przy odrobinie wychodzącego słońca i każdym kwiatku to zapraszam do dalszej lektury.
Piszę dziś do ciebie z deszczowej i szaro-burej aury. Ale mijający piękny i jasny tydzień tak naładował mnie pozytywną energią, że nadal jeszcze czuję się bardzo wiosennie. Nie wiem czy też zwracasz uwagę na to, że wiosną otoczenie zmienia się właściwie z dnia na dzień. Tam, gdzie jeszcze wczoraj było zielono,dziś może być żółto lub różowo od kwiatów, a jutro kwiaty mogą już przekwitnąć. Lubię to zauważać. Skupienie na tu i teraz daje mi spokój. Pozwala oderwać się na chwilę od gonitwy myśli.
Pisałam, że ostatnio sporo u mnie zmian. Taki czas wiążę się zawsze z niepewnością, z obawą o przyszłość. Możesz snuć plany i wyznaczać cele, codziennie pracować, ale czas niezbędny do spełnienia marzeń i tak będzie płynąć w swoim tempie. Niezależnie od tego jak bardzo chciałabyś, już dziś dowiedzieć, czy się uda. Nie da się zajrzeć w przyszłość, żeby upewnić się, czy wszystkie podejmowane przez nas decyzje są słuszne również z perspektywy czasu. Nadmierne zastanawianie się nad tym co będzie, siedzenie głową w wyimaginowanej przyszłości, zwłaszcza w czasie dużych zmian w życiu, moim zdaniem nie ma większego sensu.
Podobnie zresztą jest ze zdarzeniami z przeszłości. Ciągłe ich rozpamiętywanie, maglowanie problemów, przypominanie sobie tego, co nas spotkało, albo co gorsza pielęgnowanie w sobie pretensji do losu, innych ludzi, a nawet do siebie pozbawia nas czasu i energii na pielęgnowanie tego, co pozytywne, na stawianie czoła bieżącym wyzwaniom.
Dlatego wychodzę z założenia, że oddalanie się od teraźniejszości, czy to na rzecz przyszłości czy przeszłości, może być nie tylko niekorzystne, ale też niebezpieczne. Może doprowadzić do pojawienia się stresu, nieuzasadnionych obaw, a nawet stanów lękowych.
Oczywiście, nie zostawiam przyszłości samej sobie. Mam swoje plany, cele i marzenia. Planuje, rozmyślam, rozpisuję i małymi kroczkami działam. Nie jest tak, że żyję chwilą, skupiam się na przyjemnościach a później niech się dzieje co chce. Ale to co najważniejsze jest dla mnie teraz. Bo życie toczy się teraz i nie zawsze warto rezygnować z niego dla tego, co może stać się później. Jak we wszystkim, najlepiej u mnie sprawdza się równowaga.
Ostatni tydzień wiosennej uważności przyniósł mi dużo przyjemności w czystej postaci. Pracy miałam trochę mniej niż zwykle, ale postanowiłam, że nie będę się tym martwić. W końcu sama zdecydowałam o tym, że chcę pracować w domu, jako wolny strzelec. Byłam świadoma tego, że taka praca wiąże się z brakiem pewnej stabilizacji, którą mogłabym mieć na etacie. Dlatego tak ważne jest, żeby tworząc sobie w głowie wizję wymarzonego życia, mieć świadomość wszystkich za i przeciw. Każdy układ w życiu ma swoje plusy i minusy.
Mniej pracy to więcej czasu na inne aktywności. Po odwiedzeniu w weekend Parku Bednarskiego, ochota na spacery tylko u mnie wzrosła. Zachwycałam się budzącą się do życia przyrodą, wpatrywałam się we wszystko co teraz kwitnie, łaziłam, robiłam zdjęcia. Bardzo dużo zdjęć. Każdego kwiatka na osiedlu z osobna.Nie wiem czy to nie jest czasem jakaś jednostka chorobowa. Mój kot też korzystał w tym tygodniu z wiosennej aury, wygrzewając się wszędzie tam, gdzie miękko i ciepło. Ulubione siedzisko na balkonie mamy to samo, więc niestety, czasami dochodzi na tym tle między nami do nieporozumień. Które kończą się oczywiście tym, że muszę szukać sobie innej miejscówki do siedzenia. Kto ma kota w domu ten pewnie zrozumie.
W tym tygodniu znalazłam trochę czasu na miłe słoneczne popołudnia na balkonie z kawą, kotem na kolanach (w zależności od kociego nastroju) i książkami z osiedlowej biblioteki. Zajrzałam tam przypadkiem przy okazji spaceru, zupełnie zapomniałam, o wciśniętej gdzieś w portfelu karcie bibliotecznej. I dokonałam przełomowych odkryć.
Po pierwsze, w Krakowie biblioteki Podgórska, Nowohucka, Krowoderska i Śródmiejska połączył się w jedną Bibliotekę Kraków. Po drugie, raz na miesiąc, możecie w bibliotece otrzymać kod upoważniający do trzydziestodniowego, nielimitowanego korzystania z zasobów Legimi, czyli do kilkunastu tysięcy pozycji, w tym także nowości wydawniczych, które nie zawsze są w bibliotekach dostępne, albo na które często obowiązuje lista oczekujących. Mój kod odebrałam dopiero dzisiaj, ale jak tylko przetestuje Legimi u siebie, to dam znać, jak się sprawdza. Kto wie, może dzięki temu na blogu pojawi się więcej tematów książkowych i okołoksiążkowych? Czasem zdarzyło mi się polecić jakąś książkę na weekend. Pisałam o Królowej Mafii czy Zbrodni Prawie Doskonałej.
Okazuje się, że to prawdopodobnie ostatni taki luźny tydzień w tym miesiącu. Dlatego cieszę się, że dobrze go wykorzystałam. Przede mną sporo pracy, wyzwania związane z zarządzaniem sobą w czasie i utrzymaniem motywacji. Chciałabym mądrze pogodzić czas spędzony na pracy z czasem spędzonym na tym, co przyjemne. Nie chcę już uciekających nie wiadomo kiedy dni, zmian, pór roku i ciągłego odkładania małych przyjemności na święte nigdy.
Jak Wam minął pierwszy kwietniowy tydzień? Jakie macie sposoby na praktykowanie uważności, na bycie tu i teraz? A może kompletnie się to u Was nie sprawdza?
ale ładne fotografie 🙂
Mnie zawsze cieszą małe rzeczy 🙂
Dziękuję bardzo!
Czytałam Twój tekst do wczorajszej lampki wina i zrobiło mi się niezwykle błogo. Lubię Twojego bloga za to, że udaje Ci się łączyć praktyczne prawnicze teksty z takimi życiowymi rozkminkami. Super! To niezwykle kobiece miejsce. I pewnie nigdy nie będę mieć dość „niekończących się zdjęć kwiatków i trawy” 🙂 Niebo wciąż spowite jest chmurami i tego właśnie mi trzeba! Piękne zdjęcia!
Jeeeej, jak miło się czyta takie komentarze! Dziękuję bardzo :*
ten czas leci, jak szalony 🙂 ale jestem z siebie zadowolona, naprawdę doceniam każdą dobrą chwilę 🙂 i cieszę się teraz na te zieleń, która pewnie pod koniec kwietnia wybuchnie z całych sił 🙂
Uspokajam, to żadna choroba – każdy kto zaczyna bawić się aparatem, przechodzi fazę makro i fotografowania kwiatów. Też tak miałam! Chociaż przyznam, że tak pięknego bokeh nie udało mi się zazwyczaj uzyskać 😉
Kurcze, aż sama nabrałam ochoty na wiosenny spacer z aparatem w ręku. Kto wie, może jutro?
I jak? Udał się wiosenny spacer? Ponoć pogoda ma być ładna jeszcze przez kilka dni, a na święta ma się załamać. Trzeba korzystać 😀
Faktycznie kwiecień-plecień, jeszcze wczoraj było tak piękne, a dziś już deszcz za oknem! :c
U mnie ten tydzień był pracowity i nie miałam zbyt wiele czasu na relaks, chociaż udało mi się wyrwać na dwie krótkie rowerowe wycieczki. Dopiero weekend był spokojniejszy i zarówno wczoraj, jak i dzisiaj poszłam na długie spacery i mogłam zachwycić się wiosną i budzącą się do życia przyrodą 🙂
To dobrze, że chociaż w weekend udało Ci się złapać trochę oddechu od obowiązków i trochę wiosny!
O nie! Ale Ci zazdroszcze balkonu i kota chętnego do czułości! Ja mam tylko taras, o którym współlokatorzy myślą, że należy do nich, a kot jest na zawsze zakochany w mojej mamie i zaprzedał jej dusze 😛
Mi też sie zdarza zapomnieć, że przecież żyje się tym, co teraz i zaprzątam sobie głowę rozmyślaniem o przeszłości i strachem o przyszłość, to chyba choroba każdego z nas 😉
Czytając Twój post, poczułam jak ważna jest wiosna. Wszystko budzi sie do życia, robi sie kolorowo i wtedy jakoś człowiek czuje się lepiej 🙂
Mój kwiecień zaczął się dobrze. Pomimo obowiązków związanych z pracą licencjacką, znalazłam czas na przyjemności, również oddałam sie pasji fotografowania wszystkich gałązek, jakie znalazłam 🙂
Pozdrawiam!
Balkon owszem, doceniam, ale nie wiem czy kot jest do pozazdroszczenia 😀 Ona nie jest taka bardzo chętna na czułości. Trzeba trafić na jej dobry humor inaczej może się to skończyć dziurą w ręce 😀 Taka humorzasta księżniczka !
Nie wiedziałam, że w krakowskich bibliotekach można otrzymać kod do Legimi. Na pewno skorzystam, bo już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad abonamentem :). Pierwszy tydzień kiwetnia minął mi w nowej pracy. Było to dla mnie wielkie wyzwanie, ale utwierdzam się w przekonaniu, że taka praca nie jest dla mnie. Nawet ciało daje mi znaki i od piątku choruję :). Z praktykowaniem uważności mam ogromny problem, bo wciąż żyję przyszłością i tworzeniem planów. Choć akurat chwile, w których byłam tu i teraz na 100% zapadły mi w pamięć i chętnie do nich bym wróciła 🙂
Snucie planów na przyszłość też jest fajne, ale dobrze znaleźć równowagę, tak, żeby nie przegapić zbyt wiele z tego co teraz. Co do nowej pracy, skoro po tygodniu organizm zaprotestował to może faktycznie coś jest na rzeczy. A praca do której nie ma się przekonania, potrafi narobić strasznej szkody. Powodzenia w takim razie z tą pracą ( albo jej zmianą?). A co do Legimi- ja też się o tym dowiedziałam niedawno i naprawdę okazuje się, że to jest bardzo fajne rozwiązanie.
Dla mnie kwiecień to zawsze trudny miesiąc, bo kiedy wszyscy mogą się już cieszyć wiosną i kwitnącymi drzewami, u nas przeważnie leży jeszcze śnieg.
No tak. Ale domyślam się, że „życie na szczycie” ma pewnie też mnóstwo uroków 🙂
Z pewnością możemy zawsze do woli nacieszyć się zimą 😉 🙂
Zachwycania się wiosną nigdy za wiele! 🙂 Ja zatrzymuje się przy każdym kwitnącym krzaczku i kwiatku 😉
Bardzo ładne zdjęcia 🙂
Dziękuję bardzo! O tak, zachwycania się wiosną nigdy za wiele! Teraz, kiedy w Krakowie kwietniowy śnieg za oknem cieszę się, że się pozachwycałam chociaż trochę na zapas 🙂
Jakie piękne zdjęcia! <3 Kontemplacyjne. 🙂 Wyciągnęłam ten wpis, bo na hasło "uważność" reaguję – hihihi – z automatu. 😉 Pozdrawiam!