Mamy pierwszy grudnia! Ostatni miesiąc roku przywitał mnie resztkami wczorajszego śniegu. Nie jest tak przyjemny w odbiorze, jak ten świeży, ale za to zza chmur przebiło się dzisiaj trochę słońca. Grudzień to zawsze nowy etap. Z ciemnych miesięcy jesienno – depresyjnych wchodzimy w czas przedświątecznej zawieruchy, dekoracji, światełek. U mnie w tym roku jest inaczej. W tym roku okres jesienno-depresyjny został odwołany.
Odwołany listopad!
Listopad miał być. Przygotowywałam się przecież na niego. W podsumowaniu października pisałam, że ma być domowy, spokojny i ukierunkowany. Że działać będę w sposób bardzo przemyślany, działania skieruję na projekty, które chcę rozwijać. Że będę sobie spokojnie oswajać jesień świeczkami, zapachami w mieszkaniu, że będę chronić się przed jesienną chandrą. Wszystko było dokładnie zaplanowane!
Ale jeżeli śledzicie bloga na bieżąco, to wiecie, że na początku listopada przytrafił mi się wyjazd do Włoch. Przytrafił się, to jest idealne określenie, bo naprawdę to był wyjazd zupełnie, z mojej strony, nieplanowany. Nic przemyślanego, nic ukierunkowanego. Przy okazji nic spokojnego, bo z pakowaniem na ostatnią chwilę była niemała zawierucha.
Ale trafiłam w sam środek pięknej, włoskiej jesieni. Pokazywałam Wam jej trochę we vlogu z Rzymu, a przede wszystkim we vlogu z Castel Sant’Elia. Zapraszam Was serdecznie do ich obejrzenia! Wczoraj na moim kanale pojawił się nowy vlog. Tym razem pokazuję Watykan i przepiękne okolice klasztoru na Mentorelli. Te okolice Mentorelli może nie są to typowo znane i często odwiedzane miejsca, ale polecam – są góry, są zwierzęta, piękne widoki.
Wróciłam naładowana i doświetlona ( chociaż może pogoda nie była super idealna). Po takim wyjeździe nie mogłam mieć jesiennej chandry! Smutny i depresyjny listopad został odwołany! Zresztą, nie miałabym czasu na chandrę, w końcu miałam tyle rzeczy do nadrobienia!
Głównie z uwagi na mój wyjazd, na blogu było ciszej. Jednak nie całkiem cicho. Jeżeli jeszcze nie widzieliście, to zapraszam do nadrobienia zaległości.
Szczucie psem człowieka – co za to grozi?
Zbrodnia a występek! Czym się różnią?
Castel Sant’Elia – miejsce, które skradło mi serce!
„Spod zamarzniętych powiek”, czyli o świecie nie dla każdego.
Grudzień!
Nie wiem, jak u Was, ale dla mnie zima zaczyna się 1 grudnia. Wiem, że nie ma to nic wspólnego ani z zimą astronomiczną, ani z kalendarzową. Ale przecież grudzień to miesiąc ewidentnie zimowy, więc uznajmy to za zimę tradycyjną. W końcu mamy śnieg, mamy przedświąteczne dekoracje i korki na parkingach.
W grudniu planuję ostatecznie zakończyć jedno z moich zobowiązań, które już od jakiegoś czasu bardzo mi ciążyło. A w nowy rok chcę wkroczyć z nową energią i bez ciągnących się za mną projektów, co do których straciłam przekonanie.
Chcę też zrobić porządne podsumowanie minionego roku. Tyle się w ciągu tego ostatniego roku zmieniło, że aż trudno jest mi w to uwierzyć. Jeszcze w marcu przerażona przewracałam mój świat do góry nogami a teraz, z dnia na dzień coraz mocniej uświadamiam sobie, że to właśnie ta przewrotka ułożyła go tak jak trzeba. Chociaż nadal nie mam pewności co będzie jutro (kto może taką pewność mieć?), ale śmiało mogę powiedzieć, że to była dobra decyzja! Grudzień, to oczywiście też miesiąc tworzenia zarysu planów na przyszły rok! Ja tego nowego roku nie mogę się doczekać, od kiedy kupiłam kalendarz, który stworzyła Radzka, z ilustracjami, które wykonała Elena Ciuprina! Piękny jest!
Przedświątecznie
W tym roku też pewnie, po raz pierwszy wpadnę trochę w to przedświąteczne szaleństwo. Nigdy mnie ono jakoś bardzo szczególnie nie dotknęło. Wstyd się przyznać, ale nawet choinkę w moim mieszkaniu, miewam na święta dopiero od dwóch lat! Wszystko przez to, że zazwyczaj w grudniu spędzałam dużo czasu w pracy, albo z nosem w sądowych aktach, albo w kodeksach albo na zajęciach na aplikacji. A na same święta wyjeżdżałam do rodzinnego domu, więc nie odczuwałam potrzeby szczególnego dekorowania mojego miejsca.
W tym roku jest inaczej! W tym roku marzy mi się przedświąteczna zawierucha, ozdabianie mieszkania, bombki, światełka i te wszystkie inne grudniowe oznaki. To znaczy… pewnie nie będzie jakiegoś wielkiego szaleństwa, ale u mnie to i tak znaczna różnica 🙂 Wiem też, że z prawdziwych, szklanych bombek będę zmuszona zrezygnować. Nie przetrwałyby starcia z moją kotką. Zrezygnuję też z typowo świątecznej rośliny, czyli z gwiazdy betlejemskiej, chociaż bardzo ją lubię. Ale ona też jest szkodliwa dla kotów. Nasza kotka już w zeszłym roku dała nam popis swoich umiejętności, czając się jak demon pod choinką i zaczepiając aniołka!
Ach! I najważniejsze! Na moim kanale na youtubie wkrótce pojawią się filmiki z serii VLOGMAS! Zapraszam Was serdecznie do ich oglądania, jeżeli macie ochotę pooglądać sobie trochę mojej grudniowej rzeczywistości! Zachęcam Was ponownie do sybskrybowania mojego kanału. Zdradzę Wam, że jego rozwój, będzie na pewno na liście moich celów na nowy rok.
A u Was jak z przedświątecznym szaleństwem, podsumowaniami i planami? Koniecznie dajcie mi znać!
U nas też listopada nie było, bo praktycznie cały mieliśmy śnieg i była typowa zima 😉
No tak, w górach to wszystko trochę inaczej wygląda! I pewnie jeszcze trochę tej zimy przed Wami 🙂
Dla mnie zima również zaczyna się 1 grudnia i w sumie w tym roku właśnie od dwóch dni sypie śnieg! I super 🙂 Wczoraj nawet udało mi się wybrać na krótki spacer i zrobić parę zdjęć.
Wyjazdu do Włoch zazdroszczę <3
Ja też się całkiem, całkiem cieszyłam ze śniegu w tym roku , dopóki wczoraj nie musieliśmy wracać samochodem od rodzinki spod Krakowa. Ten śnieg, który spadł na drogi i był taki rozjeżdżony u stopniały wieczorem zamarzł i była ślizgawica! Na szczęście udało nam się odbić na główną drogę, która była w dobrym stanie 🙂 Ale i tak, jakoś tak lepiej znoszę zimę w tym roku, nawet cieszą mnie te zimowe widoki i grudniowe, przedświąteczne klimaty 🙂
Taki wyjazd w listopadzie to ja rozumiem…
Idealnie sprawdza się jako sposób na jesień 🙂
Najpiękniejsze w jesieni i zimie jest to… że można je ominąć w ciepłych krajach i wrócić naładowanym do dalszej, ciężkiej pracy 🙂 Żałuję, że w tym roku nigdzie nie uciekłam i może dlatego ta zawierucha za oknem doskwiera mi bardziej niż zwykle…
masz rację, dla mnie zima również zaczyna się 1 grudnia 🙂 a co lubię w niej najbardziej? śnieg! 🙂